Czwartek
30.11.2023
nr 334 (6696 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: „Jeden duży i silny Polski Związek Łowiecki..."

Autor: tartare  godzina: 20:47
„…Troszkę logiki, jakaś nagonka jest w każdym kraju, ale tylko w Polsce myśliwi przegrywają. W którym z krajów UE nastolatek nie może oglądać polowania z bliska? W jakim wieku można zacząć polować w Anglii, Francji Hiszpanii? W którym kraju UE tresura psa w zagrodzie z dzikiem jest zakazana? W którym kraju UE minister powołuje szefa krajowego związku myśliwych? W którym kraju UE musisz należeć do związku myśliwych, żeby móc polować? Całe szczęście u nas żadnych ograniczeń nie ma, nikt nie nęka legalnie polujących i to dzięki PZŁ, który tak skutecznie nam pomaga. Propaganda czasów Blocha i Łowca Polskiego rzeczywiście części myśliwych zrobiła wodę z mózgu…” Szanowny Panie Gawlicki, w którym z wyżej przez Pana wymienionych krajów, stanowiących wzór dla Pana w kwestii łowiectwa, nie można polować z terierami, nie można polować z norowcami na norach lisich, nie można w trakcie polowania używać amunicji z ołowiem w broni gwintowane i gładkolufowej, na polowanie nawet lisów trzeba mieć pierdylion kwitów z dziwnych organizacji, nie można polować w nocy bez jakiś dziwnych certyfikatów wydawanych mało komu, nie ma polowań pędzonych, ograniczono tereny na których można polować, a kultura łowiecka ogranicza się do ubrania kaszkietu i „prania” do kuraków wypuszczonych przez właściciela gruntu kilka dni przed komercyjną rzezią? Z roku na rok w tych krajach przybywa więcej ograniczeń dla myśliwych niż w Polsce, a i temat udziału dzieci w polowaniach też jest teraz na tapecie. Może właśnie te pieniądze, które są na tym do ugrania, części myśliwym zrobiły wodę z mózgu i dążą do takich rozwiązań w Polsce…? Jeżeli dysponuje Pan już jakim „biznes planem”, to proszę się podzielić, może Koledzy skorzystają. Sam mam trochę ziemi, dla mniej bajka, jako właściciel będę sprzedawał polowania myśliwym zagranicznym za dobre pieniądze, lokalnym myśliwym będę opychał tusze w sprzedaży bezpośrednie. Sounds good to me…

Autor: Piotr Gawlicki  godzina: 21:17
Oczywiście każdy polski myśliwy ma teriera i poluje na norach. Kocha ołów, szczególnie w mięsie i boi sie kuli stalowej. No i żadnego "pierdyliona" kwitów nie potrzebuje na odstrzał dzików, szczegolnie sanitarnych. W nocy bez żadnych papierów do sarny i jelenia może strzelać, a od wzoru cnót wszelakich min. Szyszki uczył się strzelać bażanty rzucane z klatki. Nie przybywa też w Polsce ograniczeń, a posłanki Henig-Kloska i Jachira przygotowały już program likwidacji dotychczaowych ograniczeń. Każdy też rolnik będzie sprzedawał polowania dewizowcom na swoim, bo nie ma już takich co mają mniej niż 150-200 ha, na których można będzie utworzyć obwód własny. PS - a gdzie odpowiedzi na moje pytania?

Autor: VCNC  godzina: 23:18
W tym roku, kilka dni temu na polowowaniu, po zachodzie slonca , zmierzchawo bylo, zostalem skontrolowany przez policje lowiecka. Dwoch policjantow z bronia krotka, termowizja i lornetkami, wyroslo nie wiadomo kiedy obok mnie. Na poczatku poczulem sie nieswojo, ale policjani byli naprawde super, grzeczni, rzeczowi, sprawdzili wszystko i odeszli w kierunku parkingu, gdzie stalo moje auto. Wiecie, znam metalnosc mysliwych w pzl, wiem co by mysleli w podobnej sytuacji, ale powiem Wam, ze w gruncie rzeczy bylem z tej kontroli zadowolony, gdyz zdalem sobie sprawe,gdy opadly emocje, ze sa ludzie co dbaja tez o moje bezpieczenstwo, przyrode. Niedlugo po nich i ja sie tez zabralem, na parkingu staly dwa policyjne terenowe auta. Okazalo sie, ze zabezpieczali teren polowania, aby nikt postronny nie przeszkadzal mysliwym w polowaniu. Co mnie mocno uderzylo, to ich serdecznosc. Naprawde powiadam Wam, taka kontrola, policja lowiecka powinna byc w Polsce. Gdyz tam brak jest jakiejkolwiek kontroli nad mysliwymi ze strony panstwa w terenie, w nocy, a ta co jest, to fikcja. Panstwo polskie oddalo lowiectwo w cudze rece, pzl. Tutaj stan pilnuje swojego biznesu, pilnuje profesjonalistami. Jeszcze jedna rzecz. Na co zwrocilem uwage. Umiejetnosc kontroli. Jeden odciagnal mnie rozmowa na bok na lewo, a drugi stal na prawo. Ten pierwszy byl mily, zagadywal, wesola Mila rozmowa, a drugi mial mnie na oku, z reka na broni. Z polem ostrzalu na mnie, a nie swojego kolegi, jakby cos sie dzialo. Jak juz sprawdzili przez radio kwity, to ten drugi dopiero wtedy, przylaczyl sie do rozmowy. Robili to tak, zeby kontrolowany sie nie gapnal, ze jest "na celowniku", bez manifestacji.