05/01/2008

Leśnictwo Trąbki Wielkie, obw. 84


Obecni na polowaniu:

Pokot:
  1. Dariusz Literski,, prowadzący
  2. Piotr Gawlicki, prezes
  3. Marek Szymborski, łowczy,
  4. Ireneusz Ożóg, sekretarz,
  5. Paweł Caboń
  6. Zenon Dyś
  7. Mariusz Dobek
  8. Krystian Konkol
  9. Marek Łukaszewicz
  1. Tomasz Łącki
  2. Adam Maleszyk
  3. Andrzej Szreder
  4. Zbyszek Szymborski
  5. Mirek Wojnałowicz
  6. Piotr Zarzycki

  7. oraz Krzysztof Wnęk z Czekanem, gończym polskim
    i Marcin Wronikowski, zaproszony student
  • lis x 1, Piotr Gawlicki
  • lis x 1, Marek Szymborski

Na ostatnie w roku 2007 polowanie zbiorowe przyjechało 15 członków koła, tradycyjnie obecny był Krzysztof Wnek, podkładacz gończego polskiego oraz Marcin Wronikowski, jedyny jak dotychczas zaintersowany akcją promocyjną koła dla studentów Politechniki Gdańskiej. Pogoda na dzisiejsze polowanie była słoneczna, choć wszystkim brakowało śniegu, tak oczekiwanego jeszcze w starym roku. Odprawę przeprowadził Darek Literski podając zwierzynę do odstrzału (dziki, sarny, lisy i jenoty).

Polowanie rozpoczęto pędzeniem rowów od Trzcianki, całą szerokością lasu. Myśliwi stali na drodze wzdłuż magazynu, aż do pola w Mirowie. W miocie były dziki, najprawdopodobniej locha z kilkoma warchlakami. Czekan znalazł i oszczekiwał dziki, a naganka próbowała je z bagna wygonić. Mroźne poprzednie dni skuły lodem większość tego bagna, więc dziki udało się ruszyć. Wpierw pojedyncza większa sztuka wysadziła pomiędzy stanowiskiem 12 i 13, do której 2 strzały oddał Marek Szymborski. Drugi strzał ranił dzika, ale ten uszedł. W miocie dalej było głośno i do jednego z warchlaków strzelał bez powodzenia Krystian Konkol. Jeden z warchlaków wybrał podobną drogę co pierwszy dzik i strzelany był powtórnie przez łowczego, a również i prezes oddał do niego 2 strzały. Wszystkie były niecelne, ale trzeba przyznać, że odległość pomiędzy stanowiskam1 12 i 13 była około 100 m i dziki strzelane w lesie poza miot na odległość ponad 60 m, nie dawały dobrych warunków do celnego strzału. Prowadzący, który dopiero nabiera wprawy w tej trudnej sztuce musi to miejsce dobrze zapamiętać, aby w przyszłości obsadzać je dokładniej, bo dziki z tego miotu najczęściej właśnie wychodzą w tym miejscu.

Drugim miotem były buczki w klinie pomiędzy brukiem i drogą do Mirowa. W miocie widziano jednego dużego dzika lub kilka różnych, ale nie strzelano, bo nie było pewności, czy to nie lochy. Trzecim miotem był zagajnik od pola w Mirowie wraz z bagnem, ale dzików w nim nie było. Ostatnim przed przerwą śniadaniową był wąski miot modrzewiowy od bagna do głównej drogi w lesie Wymysłowa. Tu też dzików nie spotkano. Przerwę śniadaniową jak zwykle w Wymysłowie zorganizowano na głównej drodze. Pieczone kiełbaski i ogórki kiszone smakowały wszystkim.

Po przerwie pierwszym miotem było pędzenie od byłej leśniczówki w Wymysłowie wzdłuż pól Mirowa. Ten miot obył się bez strzału. Miot szósty był kontynuacją poprzedniego i Marek Szymborski strzelił w nim lisa ze sztucera, a ponieważ strzelał 3 razy było głośno. Były też dziki, do których strzelał Darek Literski, raniąc jednego. Po pędzeniu wraz Krzystofem Wnękiem i jego psem oraz towarzyszącemu mu w nagance od śniadania Marcinem Wronikowskim, zaczeli tropić dzika po farbie. Nie było ich prawie 2 godziny. Dwukrotnie pies doszedł dzika, ale ten uchodził, aż do Postołowa, gdzie tropienie zarzucono. W miocie siódmym od kamieni dziki były, ale czujnie opuściły go zanim naganka rozstawiła się po polu i uciekły do Gołębiewskich Zagajników. W miocie były co najmnie 2 lisy. Pierwszy pokazał się przy samym polu i na numerze 1 strzelał do niego bez skutku Zbyszek Szymborski. Po jakimś czasie na stanowsiko nr 3 przysznurował lis i został strzelony przez Piotra Gawlickiego, czy to ten sam, trudno powiedzieć. Po chwili tą samą drogą zmierzał drugi lis, ale chyba poczuł zapach śmierci swojego pobratymca, bo odbił wzdłuż linii na flankę, gdzie pokazał się z większej odległości, ale cofnął się i nie był strzelany. Miot następny to dalej wzdłuż pół Ełganowa pędzenie w kierunku szlabanu. Na pierwszym stanowisku nr 15 stał Zbyszek Szymborski i przed nim podniosły się dwa dziki, większy i mniejszy, przebiegajac obok niego na 10 m. Ocenił, że są zbyt duże i do nich nie strzelał.

Wracając do samochodów postanowiono przepedzić miot już raz pędzony jako drugi z rana. W miocie były dziki i wyszły w kierunku miotu środkowego, strzelane przze Piotra Zarzyckiego, ale ten pudłował. Tomasz Łącki ze swoim psem próbowali dochodzić dzika, strzalanego w pierwszym miocie przez Marka Szymborskiego, bo znaleziono jego farbę, ale poszukiwania nie dały rezultatu. Miano spróbować poszukać tego dzika z Czekanem w dniu następnym. Po tym miocie wszyscy skierowali się do samochodów na pokot. Mimo dużej ilości strzałów do dzików, na pokocie były tylko dwa lisy. Zebrani złożyli sobie życzenia wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, a następne polowanie za tydzień będzie już w 2008 r.


       
       

       

Strona główna Kronika 2007/2008