3. Spojrzenie na historię Koła
W pierwszych latach istnienia Koła działalność członków skupiała się
głównie na organizowaniu polowań zbiorowych oraz uprawianiu poletek
żerowych i zaporowych. Ze względu na brak własnych pojazdów mechanicznych,
którymi myśliwi mogliby docierać do łowisk, organizowano polowania
zbiorowe. Środek transportu zapewniał dowódca 8 Dywizji Zmechanizowanej,
przy której funkcjonowało Koło. Oprócz żołnierzy zawodowych w Kole
członkami byli leśnicy, których leśnictwa leżały w dzierżawionych obwodach
łowieckich oraz pracownicy Państwowych Gospodarstw Rolnych.
Jeden z najstarszych nemrodów naszego Koła, Kolega Henryk Szafoni tak
wspomina tamte czasy: "Początkowo polowania odbywały się zbiorowo.
Polowano przeważnie w każdą niedzielę wyjeżdżając do łowisk samochodem
ciężarowym w ramach limitu przydzielonego dywizji przez MON. Polowano na
dziki, lisy i zające oraz w cichych pędzeniach na zwierzynę płową.
Zwierzyny w łowiskach było dużo, a dziki były wyrośnięte, o dużej wadze.
W polowaniach indywidualnych brało udział niewielu myśliwych z powodu
braku dobrej broni myśliwskiej i środków lokomocji. Opolowywano kolejno
różne rejony łowiska. Pędzenie odbywało się w ten sposób, że z naganką
szli myśliwi z psami. Koło miało kilka dobrych psów dzikarzy utrzymywanych
przez myśliwych zamieszkujących w terenie. (...) W latach późniejszych
zaczęto częściej polować indywidualnie i pojawiły się polowania dewizowe.
Myśliwi mogli już kupić sztucery w miejscowym sklepie myśliwskim, a
posiadacze prywatnych samochodów organizowali koleżeńskie wyjazdy na
polowania indywidualne. Od tego czasu zmniejszono wyjazdy na polowania
zbiorowe, które ograniczono do polowania "hubertowskiego",
"wigilijno-noworocznego" i kilku polowań w dni wolne. (...) Wypadków na
polowaniu nie było za wyjątkiem jednego przypadku - pokaleczenia
naganiacza przez rannego dzika. Osaczonego przez psy dzika starano się
ruszyć z kępy krzaków żarnowca. Jeden z naganiaczy - robotnik leśny, z
ciekawości wszedł w tę kępę, a po wejściu na młode drzewo chciał go
zobaczyć i wypłoszyć. Drzewko pod jego ciężarem zgięło się prosto na
dzika, który zaszarżował i naganiaczowi pociął pośladek. Poszkodowanego
odwieziono do szpitala w Koszalinie, gdzie lekarze założyli mu szwy na
ranach".
Na początku lat siedemdziesiątych Koło liczyło około 25 członków. Stan ten
stale wzrastał, tak że w latach osiemdziesiątych było nas już około
czterdziestu. W dniu dzisiejszym Koło liczy 56 członków macierzystych i 7
niemacierzystych, natomiast staż kandydacki odbywa 5 kandydatów na
myśliwego.
W połowie lat siedemdziesiątych w celu uniknięcia pomyłek z innym kołem o
nazwie "Jeleń", które istnieje w Koszalinie, podczas Walnego Zgromadzenia
Członków Koła dokonano zmiany nazwy na Wojskowe Koło Łowieckie nr 267
"Oręż" przy Jednostce Wojskowej 2919 w Koszalinie. Potrzeby finansowe
spowodowały poszukiwanie nowych źródeł do pokrycia rosnących szkód
łowieckich. Dlatego podjęto się organizacji polowań dla myśliwych
zagranicznych. Jednocześnie obowiązujące wówczas przepisy ograniczały
kontakty osób wojskowych z przybyszami z Zachodu. We wszystkich kontaktach
zagranicznych została "utajniona" część nazwy Koła - "Wojskowe",
a posługiwano się tylko nazwą "Koło Łowieckie - Oręż". Jednocześnie
zachowano dotychczasowy charakter, co wyrażało się statutowym zapisem, że
większość myśliwych muszą stanowić koledzy związani z wojskiem, a funkcje
w zarządzie mogą sprawować wyłącznie wojskowi.
POWRÓT