"Na Temat"

Miesięcznik Społeczno-Polityczny Pomorza Środkowego


nr 1/1998

JAKI JESTEŚ, JELENIU?

    - Z powodu złej gospodarki łowieckiej zawyżono odstrzał jelenia. Szczególnie dotknęło to populację jeleni na Pomorzu - alarmowały kilka tygodni temu telewizyjne Wiadomości. Z kilkudziesięciosekundowej informacji można się było również dowiedzieć, że - według oficjalnych danych - w Słupskiem żyje około pięciu tysięcy jeleni, a plan odstrzału ustalono na poziomie czterech tysięcy. Zdaniem łowczego wojewódzkiego nie ma tylu zwierząt, a błąd w obliczeniach może doprowadzić do wyginięcia jeleni na Pomorzu. Informacja kończyła się konkluzją, że należy radykalnie ograniczyć polowania.
    Tymczasem leśnicy, choć nie twierdzą wprost, że jeleni jest na Pomorzu za dużo, dowodzą, że szkody wyrządzane przez te zwierzęta sięgają około 100 miliardów starych złotych rocznie. - O żadnym zagrożeniu jelenia na Pomorzu nie może być mowy - dodają leśnicy.
    - Ta telewizyjna informacja mną zatrzęsła - mówi Kazimierz Weksej, główny specjalista do spraw gospodarki łowieckiej i polowań w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku, a inni leśnicy wtórują mu, nie szczędząc czasami dużo bardziej dosadnych sformułowań. Jednym słowem, telewizyjny materiał wywołał spore poruszenie wśród ludzi w zielonych mundurach, którzy w efekcie postanowili udowodnić jak dalekie od prawdy były zawarte we wspomnianym materiale sformułowania i liczby. W tym celu zorganizowali specjalną, całodniową konferencję prasową z udziałem leśnych specjalistów wszelkich dziedzin, którzy na miejscu, w lesie, przedstawili rzeczywisty obraz gospodarki leśnej i łowieckiej. Jelenie wprawdzie się nie pojawiły i nie potwierdziły prawdziwości danych prezentowanych przez leśników i myśliwych, jednak te każą uwierzyć, że o realnych zagrożeniach populacji jelenia tak na Pomorzu, jak i w kraju nie może być mowy.

LICZNE STADKO

    Okazuje się, że w Polsce żyje obecnie blisko sto tysięcy jeleni. Dla porównania leśnicy podali, że przed wojną na terenie kraju żyło zaledwie 16 tysięcy tych zwierząt, a tak zwana pojemność naszych lasów oceniana jest na 50 tysięcy jeleni. Również odstrzał jeleni w ostatnich latach systematycznie spada i jak powiedział dyrektor szczecineckiej RDLP, o ile w sezonie 1992/93 upolowano 12 964 sztuki, to już w sezonie 1996/97 padło tylko 8 370 jeleni. Liczby te nabierają jeszcze innego wymiaru kiedy wziąć pod uwagę tak zwane plany odstrzału, które chociaż z roku na rok są niższe, i tak nie są wykonywane. Dla przykładu, w cytowanych sezonach łowieckich kształtowały się od 94% w sezonie 1992/93 do 74% w sezonie 1996/97.
    Dyrektor Modrzejewski podkreślił, że spośród blisko stu tysięcy jeleni zamieszkujących Polskę prawie osiem procent to zwierzęta "zameldowane" na terenie województwa koszalińskiego, które obszarowo stanowi zaledwie 2,9 % powierzchni kraju. Zatem bez przesady można powiedzieć, że właśnie koszalińskie jest najbogatsze w jelenie. Najgorzej pod tym względem wygląda łódzkie, gdzie doliczono się niespełna stu zwierząt tego gatunku.

SZCZEGÓLNY SMAKOSZ

Tak liczna populacja zwierząt przynosi jednak nie tylko powody do zadowolenia i satysfakcję dla myśliwych, ale także stanowi źródło poważnych zmartwień leśników. Jelenie bowiem z lubością objadają się pieczołowicie sadzonymi przez nich drzewkami. Dodatkowo najbardziej smakują im tak zwane stożki wzrostu, co kończy się najczęściej śmiercią drzewa. Rocznie szkody wyrządzane w lasach szczecineckiej RDLP, przez sympatyczne skądinąd zwierzaki, leśnicy szacują na około 100 miliardów starych złotych, co w przeliczeniu na jedno nadleśnictwo daje kwotę około trzech miliardów. - Często spotykamy się z przypadkami, że stuletnie świerki w swej najbardziej wartościowej części są uszkodzone. To efekty działalności jelenia właśnie - mówią leśnicy i starają się na najróżniejsze sposoby bronić swoich upraw. To zaś kosztuje.
    Najdroższą, choć najskuteczniejszą metodą ochrony sadzonych drzew jest grodzenie upraw. Poza tym stosuje się indywidualne ochrony drzew w postaci palików z naciągniętą na nie siatką oraz ochronę chemiczną. W tym ostatnim przypadku wierzchołki młodych drzew malowane są specjalnym preparatem, który nie szkodząc zwierzętom, skutecznie je zniechęca do ich obżerania. Tajemnicą tej metody jest duża domieszka piasku kwarcowego dodawanego do preparatu. Taki zgrzytający w zębach kąsek przestaje być przysmakiem.
    Pomimo ogromnych nakładów finansowych, a także tytanicznej pracy leśników są oni w stanie zabezpieczyć zaledwie dwadzieścia procent leśnych żerowisk jeleni i innych smakoszy.

STRZELAJ ALBO PŁAĆ

    Szkody wyrządzone przez jelenie od dawna stanowią jedno z większych zmartwień leśników. Wprowadzone ostatnio zmiany przepisów spowodowały, że będzie to także zmartwienie myśliwych. Dotychczas uzgadniane przez nadleśniczych i koła łowieckie roczne plany odstrzału, jeśli nawet nie były wykonywane, nie musiały spędzać snu z powiek myśliwych. Obecne przepisy stanowią jednak, że w razie niewykonania planu odstrzału koła łowieckie będą musiały płacić odszkodowania leśnikom. Przeprowadzone wyliczenia wykazały, że "najgorsi" strzelcy zapłacić musieliby nawet 200 milionów starych złotówek rocznie. Takie uregulowania prawne mają spowodować skuteczniejszą kontrolę pogłowia zwierzyny zamieszkującej nasze lasy. - Brak drapieżników, które prowadziły naturalną selekcję powoduje, że obowiązek ten spadł na człowieka. Nie znaczy to jednak, że zwierzęta w jakikolwiek sposób są zagrożone. Musimy po prostu kontrolować stan zwierzyny i dbać o zachowanie zachwianej przez człowieka równowagi w lesie - uspokajają leśnicy i myśliwi.
    Uczestnicy leśnej konferencji prasowej zgodni byli co do jednego. Nie ma konfliktu pomiędzy leśnikami i myśliwymi, a obecny stan liczebny jelenia nie stanowi poważnego zagrożenia dla lasów. Rzecz w tym by go skutecznie kontrolować.

NOWATORSKI ORĘŻ

    Leśnicy gościli dziennikarzy na terenie nadleśnictwa Bobolice w leśnictwie Kurki. To nie przypadek, bowiem z jednej strony to właśnie leśnictwo poszczycić się może według słów zastępcy dyrektora RDLP Jana Nowaka wzorową wręcz działalnością, a ponadto na tym terenie działa koło łowieckie "Oręż", które zasłynęło dosyć oryginalnym jak na myśliwych pomysłem. "Oręż" wydzierżawił bowiem pewien czas temu pięćset hektarów popegeerowskich gruntów i rozpoczął na nich działalność gospodarstwa rolno-łowieckiego. Myśliwi - rolnicy w ten sposób zapewniają z jednej strony dopływ gotówki przeznaczanej na działalność koła, z drugiej strony mogą z własnych upraw zapewnić dostatek karmy dla "swojej" zwierzyny. Okazuje się, że samego ziarna w snopkach "podopieczni Oręża" zjadają blisko sto ton rocznie. Taka działalność w znacznej mierze ogranicza również szkody wyrządzane w lasach przez jelenie. - Albo będziemy rozwijać takie gospodarstwa, albo trzeba będzie zredukować liczbę jeleni - stwierdził wprost dyrektor Modrzejewski.
    Tymczasem, chociaż myśliwi będą musieli odstrzelić przewidzianą planem liczbę zwierząt, nad lasami nie unosi się widmo ich spustoszenia. Chociaż dziennikarzom nie było dane tego zobaczyć, leśnicy jak i myśliwi zapewniają, że zarówno jelenie jak i inne zwierzęta w lesie są i mają się dobrze. Podkreślają również, że to właśnie od ich zgodnej działalności zależy utrzymanie takiego stanu rzeczy.

Andrzej Sztyfer


POWRÓT