Wiadomości Koszalińskie


21/1997

DOŻYNKI U MYŚLIWYCH

    To nie jest żart. Prawdziwe dożynki, z bochnem chleba i wieńcem, odbyły się w budowanej jeszcze Strażnicy Ochrony Przyrody Koła Łowieckiego "Oręż" w Garbnie. Jak do tego doszło, opowiedzieli: Kazimierz Gmerek - przewodniczący koła oraz łowczy Bronisław Kowalczuk i Zarządca Gospodarstwa Rolno-Łowieckiego Romuald Sobczak.

JEDYNI W KRAJU?

    Koło Łowieckie "Oręż" z Koszalina - chyba jedyne w kraju - prowadzi Gospodarstwo Rolno-Łowieckie, dzierżawiąc od Agencji Rolnej Skarbu Państwa majątek o powierzchni blisko 500 ha. Zarobione pieniądze - tak z gospodarstwa, jak i z działalności statutowej (np. polowania dewizowe) - są w całości inwestowane w ochronę przyrody. Koło posiada własne maszyny rolnicze, zapasy materiałowe, paśniki, ambony i Strażnicę, która stanie się wkrótce przystanią dla myśliwych i swoistym ekologicznym centrum edukacyjno-konferencyjnym województwa. W Kole wyliczono, że na Strażnicę wydano już blisko 200 tysięcy zł, nie zaciągając żadnego kredytu. Prowadzona od prawie czterech lat działalność rolnicza to także powód do dumy. Osiągnięty dochód z tegorocznych zbiorów będzie szacunkowo wyższy od ubiegłorocznego. Od dłuższego czasu okolicznym rolnikom płaci się niższe kwoty za szkody wyrządzone przez zwierzynę łowną. Ważne też, że kilkadziesiąt osób z okolicy ma stałe bądź sezonowe zatrudnienie.

DOŻYNKI

    Rozpoczęły się po południu. Chleb otrzymał prezes koła, wieniec - łowczy. Wręczała je delegacja pracowników Gospodarstwa Rolno-Łowieckiego. Pracownicy, myśliwi i zaproszeni goście udali się na poczęstunek. Przy bigosie myśliwskim i piwie wygłoszono kilka podziękowań i toastów. Był też "program rozrywkowy": dwaj stażyści pokazali - nakręcony w technice wideo - amatorski reportaż ze żniw oraz relację z pobytu w Garbnie ekipy Telewizji Szczecin, a także senatora Ireneusza Michasia - prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ. Po obejrzeniu filmu wszyscy udali się przed dom, gdzie czekało ognisko. Pieczono kiełbaski i popłynęły

MYŚLIWSKIE OPOWIEŚCI

    Tu usłyszałem, że istnieją plany pozyskania zwierzyny, które trzeba wykonać. Robi się to przeważnie poprzez eliminację zwierzyny słabszej, a do takiej należą sztuki chore, poszkodowane w wypadkach drogowych i działaniach kłusowniczych.

  • Bywa, że sztuka taka się urwie z wnyków - opowiada jeden z myśliwych - i ma uszkodzone biegi, badyle, czy też gwizd. Kiedyś musiałem, niestety, dostrzelić lochę, która miała zakleszczony wnykiem gwizd i widziałem jak ssała wodę, żeby przedłużyć wegetację.

  • Bywa też, że locha ginie w wypadku drogowym i zostawia prosiaki. Gdy przyjmie je inna wataha, to wyżyją. Ale bywa, że wataha nie przyjmie prosiaków, wtedy i one są skazane na zagładę.

  • Miałem kiedyś zabawną przygodę z dewizowcem - opowiada inny myśliwy. - Trzy dni chodziliśmy za bykiem. Czwartego dnia stanąłem przy tutejszym kościółku i mówię do niego żartobliwie: Złóż ręce i poproś Huberta, żeby dał ci byka. Dewizowiec - także żartobliwie - złożył ręce i poprosił. Ledwo wyjechaliśmy, po dwudziestu minutach byka strzelił, ładną sztukę...

    Na łowisku "Oręża" - a jest tego 12 tysięcy hektarów - można spotkać, oprócz zwierzyny popularnej, także "egzotyczne" zwierzęta łowne: kuny, jenoty, borsuki i tchórze. Słucham, jak opowiadają, że nie lisek-chytrusek jest najsprytniejszy lecz dzik oraz że po strzeleniu sarny młode dosłownie płaczą i w tym kole ogranicza się polowania na sarny.
    Wzięty na spytki łowczy koła opowiedział o rekordowych strzałach. "Mamy szczegółową ewidencję pozyskania zwierzyny trofeowej. W tym roku strzelono jelenia - byka, który miał 154 kilogramy. Ale w poprzednich latach strzelono byka o wadze 195 kilogramów. Poza tym, ważne jest kiedy strzelamy: przed, czy po rykowisku. Po rykowisku bowiem byk traci na wadze około 30 kilogramów...
    Wśród dzików rekord wynosi 130 kilogramów. Jest jednak w tym rejonie odyniec, którego wagę szacuje się na 200 kilogramów. Raz do roku ktoś go zobaczy na "białej stopie" i to wszystko. Mając pozwolenie, można go strzelić, tylko nie każdy się odważy.
"

PRZYSZŁOŚĆ

    Koła Łowieckiego "Oręż" jawi się wyraźnie, gdyż członkowie i jego zarząd "nastawieni są" na inwestycje, o których także rozmawiano w dożynkowy wieczór do późnej nocy.

Mirosław Ławrynow


POWRÓT