Wrażenia z wizyty w Bazylice Św. Huberta w Saint Hubert przedstawia: Bogusław Fikiel |
Kult Świętego Huberta |
|
PIELGRZYMKA DO GROBU PATRONA MYŚLIWYCH | ||
Z wielkim zainteresowanie przeczytałem w styczniowym
"Łowcu Polskim" informację o pierwszej pielgrzymce beskidzkich myśliwych do grobu
Św. Huberta. Jednocześnie z wyrzutem sam do siebie pomyślałem, przecież ja już pięć lat temu odwiedzając w Belgii córkę mogłem pokłonić się naszemu patronowi, w podzięce za tyle doznań łowieckich, jakie za Jego orędownictwem moim były udziałem.
Powziąłem, zatem mocne postanowienie, że następny wyjazd będzie zarazem moją
pielgrzymką do grobu Św. Huberta.
Nadarzyła się okazja, bo wnuk studiujący w Szczecinie, akurat przed rozpoczęciem pisania pracy magisterskiej, wygospodarował tydzień wolnego. I tak w piękną niedzielę marca wyruszyliśmy rano, że Szczecina, po małych perturbacjach na granicy w Kołbaskowie, gdzie młodemu oficerowi SG mój paszport wydawał się podejrzany, chyba tylko dlatego, że zbyt rzadko z niego korzystam, ale w końcu przekroczyliśmy granicę. W niedzielę na autostradzie ruch był niewielki, prowadząc z wnukiem na zmianę samochód, trasę 945 km do Charleroi pokonaliśmy siedem i pół godziny. Stąd do miejscowości Sait Hubert mamy już tylko 116 km, autostradą to tylko około godziny jazdy. Córka z zięciem pracują dlatego do Saint Hubert pojechać możemy dopiero w sobotę. Wejście do bazyliki stojącej na lekkim wzniesieniu, robi niesamowite wrażenie, przytłaczają zwykłego śmiertelnika: ogrom budowli i miniony czas.
Przed tablicą informacyjną, grupkę turystów niemieckich, którzy są już po zwiedzeniu Bazyliki wyraźnie intryguje mój galowy strój myśliwski. Przy dyskretnych dźwiękach sakralnych melodii zwiedzamy cudowne wnętrze bazyliki zupełnie sami.
Z pomocą zięcia odczytujemy pisane w języku francuskim, historyczne informacje. Spełniło się moje myśliwskie marzenie, u schyłku moich łowieckich dokonań w ciszy i skupieniu odjadę hołd swemu patronowi. Pobyt w Saint Hubert kończymy w stylowej myśliwskiej kafejce na szklance mocnego ciemnego piwa. Od rodziny w prezencie otrzymujemy cudowne medaliki św. Huberta, chroniące myśliwych przed wścieklizną i chorobami. Wracamy z powrotem do Charleroi przez: Maredsous z klasztorem St. Benoit słynącym z produkcji dobrego mocnego piwa i pysznego sera, przepiękną miejscowość Dinant, nad którą króluje historyczna cytadela. Jutro niedziela i czas wracać do Szczecina. |
||
© Kazimierz Suchy 12.04.2003 |