|
autor: lorek22-06-2010 Nie licz na rzetelność sądu łowieckiego, cz.II
|
Wczoraj opisałem pierwsze rozprawy przed OSŁ wobec dwóch obwinianych, którym ORD w Gdańsku postawił zarzut przedstawienia komisji oceny trofeów rogaczy (szpicaki), które zdaniem komisji nie mogły być strzelone w czerwcu, tylko strzelono je w miesiącu wrześniu. Nie dopuszczając do oceny odwoławczej, komisja oceny trofeów poinformowała rzecznika dyscyplinarnego, który wszczął postępowanie, złożył wniosek oskarżycielski, a OSŁ w Gdańsku zwołał dwie pierwsze rozprawy przeciw obwinianym. Pierwsza rozprawa nie odbyła się, a druga odbyła się mniej więcej dokładnie po roku od momentu wszczęcia przeciw obwinianym postępowania dyscyplinarnego i zakończyła po 5 minutach, ponieważ przewodniczący składu orzekającego Wojciech Grochowiecki, odmówił przedstawienia się więcej niż tylko imieniem i nazwiskiem, co zmusiło obrońcę do postawienia wniosku o wyłączenie przewodniczącego ze składu sądu. Odmowa odpowiedzi na pytanie jakie funkcje pełni, uniemożliwiło obronie ustalenie, czy nie zachodzą wymienione w Regulaminie postępowania dyscyplinarnego w PZŁ przesłanki wyłączenia sędziego oraz czy nie ma innych przesłanek podważających bezstronność sędziego. Wniosek obrońcy o wyłączenie tego sędziego miał zostać rozpatrzony przez inny skład osobowy sądu.
19 marca 2009 roku zebrał się OSŁ w innym składzie celem rozpatrzenia wniosku o wyłączenie przewodniczącego składu orzekającego Wojciecha Grochowieckiego, rozpoznającego sprawę obwinianych: Ireneusza O. i Arkadiusza S. Sędziowie nie podzielili zastrzeżenia obrońcy Ireneusza O. i nie wyłączyli Wojciecha Grochowieckiego ze składu sądu. Widać po tym, że przewidziane w Regulaminie postępowania dyscyplinarnego w PZŁ "przedstawienie składu sądu" ogranicza się tylko do imienia i nazwiska, a pełnione przez sędziów funkcje w PZŁ to już tajemnica sądu. Obrona zapoznała się z tym orzeczeniem i stwierdziła, że w składzie sądu rozpatrującego wniosek o wyłączenie sędziego znalazł się członek tego samego koła co obwiniani, czym naruszony został przez sąd §9 ust.3 w/w Regulaminu, co spowodowało złożenie odwołania/zażalenia na postanowienie OSŁ w Gdańsku, do Głównego Sądu Łowieckiego. Równocześnie obrona zwróciła się pisemnie do przewodniczącego OSŁ w Gdańsku Ryszarda Kopickiego z prośbą o zgodę na wydanie obwinianym kserokopii akt sprawy w celu przygotowania obrony, bo pełniący obowiązki sekretarza OSŁ w Gdańsku Andrzej Jackiewicz, równocześnie przewodniczący komisji oceny trofeów, która nie dopuściła do oceny odwoławczej i powiadomiła ORD w tej sprawie, kserokopii akt nie chciał obwinianym wydać.
Następna rozprawa z nieznanych powodów nie została wyznaczona przez kolejne pół roku i zrobiono to dopiero na dzień 22 września 2009 r., godz. 11:00. Rozprawa nie odbyła się, o czym obwiniani i obrońca powiadomieni zostali rano telefonicznie, choć na rozprawę nie zamierzali się stawić, bo zawiadomienie o terminie nie otrzymali co najmniej na 14 dni przed rozprawą, co gwarantuje im §41 ust.3 Regulaminu postepowania dyscyplinarnego w PZŁ. Na następną czwartą rozprawę przyszło czekać kolejne 3 miesiące i wyznaczono ją na dzień 21 grudnia 2009 r., godz. 13:30, ale również tym razem OSŁ nie dotrzymał 14-dniowego terminu na powiadomienie o rozprawie, bo nadeszły do obwinianych i obrońcy na 7 dni przed rozprawą. Pomimo nakazu wynikającego z §44 ust.1 w/w Regulaminu, przewodniczący rozpoczyna rozprawę od sprawdzenia prawidłowości doręczenia wezwań osobom, które się nie stawiły i przy nieobecności obwinianych z powodu uchybień w doręczeniu nie może kontunuować rozprawy, Ryszarda Kopickiego rozprawy nie przerwał i zrealizował ją w zakresie zreferowania dotychczasowego jej przebiegu nowemu składowi sędziowskiemu, czego bez obwinianych nie powinien robić, po powinni mieli pełen obraz tego, co o ich sprawie wie sąd.
Nie znając jeszcze czynności procesowych dokonanych 21 grudnia, ale w związku z kolejnym naruszeniem terminu doręczenia wezwań na rozprawę, obrońca przypomniał pisemnie prezesowi OSŁ w Gdańsku Ryszardowi Kopickiemu o obowiązku dotrzymywania terminu dostarczania zawiadomień o rozprawie i zwrócił uwagę, że obrona nie otrzymała od prezesa GSŁ odpowiedzi na swoje odwołanie/zażalenie w przedmiocie obecności w składzie sądu członka tego samego koła co obwiniani oraz o braku odpowiedzi na pismo do prezesa OSŁ w sprawie wydania obwinianym kserokopii akt sprawy, uniemożliwiające im przygotowanie się do obrony. Poprosił również, żeby przy wyznaczaniu terminów rozpraw wziąć pod uwagę, że obwiniani i obrońca pracują i rozprawy zwoływać nie wcześniej, niż na godz. 16:00.
Następna piąta rozprawa zwołana została na dzień 1 lutego 2010 r., tym razem na godz. 16:00. Przed tą rozprawą, obrońca powtórnie wystąpił pisemnie do prezesa OSŁ w Gdańsku w dniu 13 stycznia 2010 r., domagając się kserokopii akt sprawy i przypominając, że od 16 września, a więc przez 4 miesiące, nie dostał ani odpowiedzi na prośbę o ich wydanie, ani nie dostał odpowiedzi na odwołanie/zażalenie w przedmiocie obecności w składzie sądu członka tego samego koła co obwiniani. Skierował też skargę do prezesa Głównego Sądu Łowieckiego Zygmunta Jabłońskiego, podnosząc, że od 4 miesięcy nie może doczekać się zgody prezesa OSŁ w Gdańsku na przysługujące obwinianemu prawo do otrzymania kserokopii akt sprawy oraz na brak reakcji GSŁ na odwołanie/zażalenie w sprawie obecności w składzie sądu członka tego samego koła co obwiniani. Do dnia rozprawy odpowiedzi ani od prezesa OSŁ w Gdańsku, ani od prezesa GSŁ, nie nadeszła. Mimo tego, na rozprawę stawił się Arkadiusz S. i obrońca Ireneusza O. Drugi obwiniany nie stawił się, ale przesłał do sądu kopię zwolnienia lekarskiego na okres 7 dni, w związku z chorobą, uniemożliwiającą mu poruszanie się, z wnioskiem o odroczenie rozprawy. Na sali rozpraw okazało się, że nie tylko przewodniczący, ale cały skład sędziowski został wymieniony, a nowym przewodniczącym został prezes Okręgowego Sądu Łowieckiego w Gdańsku Ryszard Kopicki. Zmiana ta na pierwszy rzut oka mogła wskazywać, że pomimo braku odpowiedzi na odwołanie/zażalenie z GSŁ, OSŁ w Gdańsku sam doszedł do wniosku, że udział w składzie sądu członka tego samego koła co obwiniani jest niewłaściwy, a przewodniczący poprzedniego składu orzekającego, o którego wyłączenie obwiniani wnosili, został od sprawy odsunięty. Ponadto wydawało się, że jeżeli przewodniczenia podjął się Ryszard Kopicki, sędzia zawodowy Sądu Okręgowego, pełniący funkcję wiceprzewodniczącego Izby Morskiej przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku z siedzibą w Gdyni, to uchybienia, na które zwracał uwagę obrońca przestaną mieć miejsca. Czy tak będzie odpowie dalsza część artykułu.
Już pierwsze decyzje sędziego Ryszarda Kopickiego sugerowały obwinianym, że mało jakie prawa im przysługują, a już najmniej prawo do domniemania niewinności. Na rozprawę, przewodniczący przygotował dwa krzesła na środku sali dla obwinianych, na jednym posadził Arkadiusza S., bez stolika i z papierami na kolanach, rzecznika dyscyplinarnego uhonorował miejscem przy swoim stole, a miejsca dla obrońcy nie przewidział w ogóle. Jako zawodowy sędzia, nigdy nie odważyłby się na takie traktowanie stron w sądzie powszechnym, ale w sądzie łowieckim widać tak można. Rzecznik dyscyplinarny przy stole pańskim, obwiniany na samotnym krześle w środku sali, a obrońca to chyba zło konieczne, może siedzieć sobie gdzieś w kącie, jak znajdzie tam miejsce. Rozpoczynając rozprawę kazał obrońcy wylegitymować się dowodem osobistym, a nie wymagał tego od obwinianego. Jeżeli sąd rzeczywiście nie znał obrońcy, to powinien sprawdzić jego legitymację PZŁ, bo tylko członek PZŁ może być obrońcą, a nie dowód osobisty. Obwinianego też nie znał, ale żadnego dokumentu identyfikacyjnego od niego nie żądał, stąd takie postępowanie nie mogło być odebrane inaczej, jak tylko szykanowanie obrony. Procedując dalej, uznał za usprawiedliwioną nieobecność na rozprawie chorego Ireneusza O., ale jego wniosku o odroczenie rozprawy nie uwzględnił. Poinformował przy tym obrońcę, że każde następne zwolnienia lekarskie Ireneusza O. muszą zostać wystawione przez lekarzy biegłych sądowych. O tym, czy ma na myśli biegłych sądu łowieckiego, czy sądu powszechnego nie wspomniał, a podstawy prawnej takiego stanowiska nie przytoczył. Równie dobrze mógł nakazać 6- tygodniową obserwację obwinianych w szpitalu psychiatrycznym, bo miał do tego takie same prawo, jak do żądania zwolnień od biegłych sądowych.
Następnie wbrew wyraźnym zapisom §46 ust.2 'Regulaminu postępowania dyscyplinarnego w PZŁ', nie zapytał obrońcy o zgodę na kontynuowanie rozprawy, choć przepis ten nakazuje odroczyć rozprawę, jeżeli nieobecność obwinianego jest usprawiedliwiona, a obrońca nie wyrazi zgody na jej kontynuowanie. Rozprawę kontynuował i przesłuchał Arkadiusza S. na okoliczność przedstawienia przez niego poroża do oceny. Obwiniany zeznał to samo, co przed rzecznikiem, a przewodniczący kazał zaprotokołować m. in., że obwiniany przyznaje się do zarzucanego mu przez rzecznika czynu, choć ten wcale takiego stwierdzenia nie wyraził. To było już za dużo dla obrońcy Ireneusza O., bo bezpośrednio zapytał się Arkadiusza S. czy chce, aby podjął się również jego obrony. Ponieważ obwiniany wyraził na to zgodę, obrońca zawnioskował o odroczenie rozprawy celem przygotowania również jego obrony. Przewodniczący wyraził zgodę i zamknął rozprawę, wyznaczając szósty już jej termin na dzień 15 lutego 2010 r. Piotr Gawlicki już jako obrońcy Arkadiusza S., zażądał od razu sprostowanie protokołu z jego przesłuchania, ale przewodniczący zbył to stwierdzeniem, że rozprawa jest już zamknięta. Była zamknięta dla obwinianego i jego obrońcy, ale już nie dla rzecznika dyscyplinarnego, którego przewodniczący Ryszard Kopicki, poprosił o pozostanie na sali. Zabrzmiało to dla Arkadiusza S. i obrońcy jednoznacznie, niezawisły sąd wyprasza obronę, żeby swobodnie przedyskutować sprawę z rzecznikiem.
Jak potoczyła się sprawa dalej, o tym już jutro w dzienniku "Łowiecki". |
|
| |
22-06-2010 15:00 | Artur123 | Rozumiem, że w razie nieprawdziwości podawanych faktów przez autora reportażu, osoby zainteresowane dadzą im odpór. Póki co, uznaję je za najprawdziwsze z prawdziwych.
Jeżeli dobrze liczę, jesteśmy na półmetku opisywanego ciągu spraw, ale z całą pewnością już teraz można sobie wyrobić zdanie na temat nie tylko rzetelności organów dyscyplinarnych, ale może także w kwestii zakresu wiedzy i umiejętności, przygotowania merytorycznego osób tworzących tzw. składy orzekające. Jak wiemy, prezesa i sędziów okręgowego sądu łowieckiego powołuje okręgowa rada łowiecka. W sprawie kryteriów doboru tych osób Statut PZŁ milczy, a Regulamin Postępowania Dyscyplinarnego w PZŁ tych kryteriów silą rzeczy również nie dostarcza. Czyżby nie istniały one zatem? Czym zatem kieruje się przy „wyborze” tych 6 – 15 sędziów plus prezesa grupa 10 –15 członków okręgowej rady łowieckiej? No czym? Nie będąc absolutnie związanymi jakimikolwiek obowiązującymi kryteriami, a dotyczącymi posiadania przez sędziów m. in. określonego wykształcenia i zawodu, a także wieku i stanu zdrowia - są oni w stanie dokonać wyboru na miarę oczekiwanej rzetelności nie tylko składów orzekających? Członkowie OSŁ często pełnią funkcje prezesów czy łowczych w swoich kołach. Czy ktoś przed ich powołaniem na sędziów fatyguje się, aby chociaż przeanalizować ich na pewno wspaniałe dokonania na codziennym podwórku? Czy w ich kołach są oni zawsze uosobieniem nie tylko etycznego postępowania, ale także gruntownej wiedzy i umiejętności tworzenia z zakresu chociażby prawa łowieckiego i Statutu PZŁ? Czy ktoś chociaż zapoznaje się z zapisami uchwał w ich kołach, których w większości właśnie oni są autorami? Tu właśnie widzę jedną z wielu przyczyn zła, które widoczne jest w funkcjonowaniu jakże ważnych dla każdego członka PZŁ - nie tylko z punktu widzenia osób popełniających przewinienia łowieckie – organów dyscyplinarnych. Powtórzę raz jeszcze – brak jest ustalonych kryteriów powoływania sędziów, a więc niestety zwykłe kolesiostwo ma znaczenie decydujące.
| 22-06-2010 13:56 | Paweł z lasu | Kolego Piotrze Ławrynowicz - widzisz i nie grzmisz !!!???
Wiele godzin spędziłem siedząc przy fotelu mojego ukochanego ś.p. Dziadka, słuchając magicznych i kolorowych opowieści Kresowych łowiecko-leśnych. Nadmienię, że urodzony był jeszcze w XIX w. To co pozostało mi w pamięci z opowiadań to fakt, iż Sądy Łowieckie w owych czasach nie istniały. Najdoleglejszą karą dla nieetycznego myśliwego w towarzystwie było nie podanie ręki na polowaniu lub nie zaproszenie takiej osoby na polowanie. Czasy się zmieniają, obyczaje także. Mam wrażenie, że słowo "koleżeństwo" w PZŁ to puste i zdewaluowane słowo co nic już nie oznacza a które jest bronią w stosunku do szeregowych członków PZŁ.
Wyrażam nadzieję, że osoby uczestniczące w opisywanej farsie nie zostaną wybrane w najbliższych wyborach do władz związku i nie będą uczestniczyć w jego pracach. D.B.
| 22-06-2010 13:52 | azil II | Kolego disco! "A swoją drogą, jak zmienna jest natura człowieka. Jako przedstawiciel prawa na niwie "cywilnej" ( nie łowieckiej)potrafią przestrzegać standardów". Masz rację .... Zdarza im się przestrzegać standardów. Jakie to standardy wie wielu poszkodowanych przez przedstawicieli tych organów sprawiedliwości. Azil II
| 22-06-2010 13:21 | disco | Koledzy, z tego co relacjonuje "lorek" to lepiej położyć samemu przed rozprawą głowę na pieńku sprawiedliwości łowieckiej bo uzurpatorzy z sądów łowieckich i tak przed rozprawą wiedzą już kto jest winny i jaką powinień ponieść karę. Niedotrzymywanie terminów, brak odpowiedzi na odwołania, niedopuszczanie do głosu obrońców, brak bezstronności postępowania to nie jedyne grzechy temidy łowieckiej. A swoją drogą, jak zmienna jest natura człowieka. Jako przedstawiciel prawa na niwie "cywilnej" ( nie łowieckiej)potrafią przestrzegć standartów, a jeśli chodzi o ud..... kogoś bo nie pasuje do koncepcji kolesiostwa to miara staje się inna. Zbliżją się wybory na Zjazd Krajowy, niech delegaci na " okręgówkach" zaczną weryfikować takich "sprawiedliwych".Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.... | 22-06-2010 12:49 | azil II | Jak to jest Koledzy z tymi sędziami? Czy po założeniu togi jest,lub staje się etycznym, niezwisłym i sprawiedliwym, czy też po jej zdjęciu jest po prostu gnidą (działając niezgodnie z prawem, działają na szkodę państwa)? Czy oni w większości dorabiali do pensji jako TW Jabłoński Zygmunt ("szef" Głównego Sądu Łowieckiego)? Czytając o takich zachowaniach nie można inaczej myśleć. Z tego powodu wybory prezydenckie są nie istotne. Rządzą podobni do opisanych w artykule. Do tego dołożyć trzeba wymiar sprawiedliwości i jego pochodne oraz WSI znane Bronisławowi Komorowskiemu.
Podsumowując....opisywana sprawa jest odzwierciedleniem realiów w naszym PZŁ i w naszym KRAJU.
Azil II |
| |