DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Piotr Gawlicki11-09-2024
Krzysztof S. Grochalski o sytuacji w PZŁ

Krzysztof S. Grochalski, radca prawny prowadzący własną Kancelarię w Katowicach, Prezes Sądu Arbitrażowego utworzonego wspólnie przez Polski Związek Łowiecki i Krajową Radę Izb Rolniczych, o którym sam pisał w Łowcu Polskim 06/2022 oraz prawnik świadczący usługi prawne dla PZŁ, przede wszystkim w okresie kierowania nim przez Pawła Lisiaka, przysłał do redakcji artykuł przedstawiający swoją opinię o obecnej sytuacji w Związku. Ze większością przemyśleń autora nie zgadzam się, ale przecież po to istnieje dziennik i portal "Łowiecki", żeby ścierały się tutaj poglądy, nawet krańcowo różne. Swoje stanowisko wobec tego tekstu wyrażę w oddzielnej publikacji.

Poniżej prezentuję tekst artykułu dokładnie tak, jak przygotował go autor.

Lans i landwehra. Czyli Strategia trwania.

Upłynęło 7 miesięcy od powołania nowego Łowczego Krajowego i pozostałych członków Zarządu Głównego PZŁ. Od grudnia 2023 r. pracuje Naczelna Rada Łowiecka nowej kadencji. Ten okres jest wystarczający na pierwszą analizę ich poczynań.

Eugeniusz Grzeszczak w filmiku opublikowanym chwilę po jego powołaniu zapowiadał, że zrobi wszystko by przywrócić Zrzeszeniu samorządność. Nie wyjaśnił przy tym jak chce tego dokonać. Na ten jednak czas w pełnym zakresie korzysta z instrumentów prawnych jakie dała mu Zjednoczona Prawica. To, że zaprzeczają one idei samorządności nie ma dla obecnego Łowczego żadnego znaczenia. Na dzień dzisiejszy wymieniono już ponad 1/3 ogółu łowczych okręgowych. O ile trudno mieć pretensje do powołania łowczych okręgowych tam gdzie były wakaty (w Skierniewicach było tak od lat), o tyle bez odpowiedzi pozostają pytania o przyczyny odwołania łowczych okręgowych we wszystkich okręgach gdzie miało to miejsce. W szczególności można zapytać o Piłę, gdzie tamtejszy Okręgowy Zjazd Delegatów wyraził praktycznie jednogłośnie swoje poparcie dla łowczego Michała Kolasińskiego. Ów samorządowy głos pilskich myśliwych Łowczy Krajowy jednak zlekceważył. W miejsce Michała Kolasińskiego powołano Piotra Wojtiuka, który przegrał wybory na Burmistrza Miasta i Gminy Jastrowie. Nie podano żadnych przesłanek merytorycznych jeśli chodzi o odwołanie łowczych okręgowych. Do dziś nie wiadomo dlaczego odwołano łowczynie okręgowe w Lesznie i Lublinie.

Nie ma co się łudzić, że wymiana łowczych okręgowych jest podyktowana innymi względami niż logiką polityczną. Łowczym Krajowym jest długoletni, wytrawny polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego. Polski Związek Łowiecki tak jak był w sferze wpływów Suwerennej Polski, tak teraz jest domeną PSL, które rękami Eugeniusza Grzeszczaka dokonuje zmian kadrowych w pożądanym przez siebie kierunku korzystając z tych samych instrumentów jakie stworzyła sobie Zjednoczona Prawica w roku 2018 by przejąć kontrolę nad Zrzeszeniem.

Jedynym problemem dla Eugeniusza Grzeszczaka okazał się wiceminister Klimatu i Środowiska Mikołaj Dorożała, w kompetencjach którego leży nadzór nad PZŁ. Na przełomie roku docierały do myśliwych echa tarć politycznych pomiędzy Polską 2050 i PSL co do podziału wewnętrznego poszczególnych resortów w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Nadzór nad Lasami Państwowymi i łowiectwem chciało przejąć PSL. Zamiar ten się nie powiódł, a nadzór nad Lasami i Związkiem finalnie powierzono Mikołajowi Dorożale, który nie mając w tym zakresie większych kompetencji popełniał gafę za gafą. Od razu wyszło też to, że w istocie nie ma żadnego planu na łowiectwo, gdyż jego zakazanie i likwidacja Związku (czego domagały się bliskie Mikołajowi Dorożale organizacje ochroniarskie) nie wchodzi w grę i to wiceminister nolens volens zaakceptował. Pierwszym ruchem nowego wiceministra było odwołanie Pawła Lisiaka z funkcji Łowczego Krajowego. Efektem był paraliż formalny Związku, gdyż dopiero po dwóch tygodniach na to stanowisko powołano Eugeniusza Grzeszczaka co było najpewniej wynikiem wewnętrznych targów pomiędzy Polską 2050 i PSL, a być może i szerszych. Było jasne, że ten wybór zaowocuje konfliktami. Pierwsza próba sił miała miejsce już niedługo.

Eugeniusz Grzeszczak wespół z Prezesem NRŁ Marcinem Możdżonkiem w lutym br. nagrali filmik w którym wprost zaatakowano wiceministra Dorożałę. Wezwany „na dywanik” Eugeniusz Grzeszczak ledwo utrzymał się na swojej funkcji i został zmuszony do złożenia upokarzającej, publicznej samokrytyki. Zrozumiał wówczas, że musi poszukać politycznego wsparcia. Najpierw wykorzystał swoje znajomości w strukturach Ochotniczych Straży Pożarnych gdzie od wielu lat szefuje Waldemar Pawlak, za którego Eugeniusz Grzeszczak osiągnął szczyty swojej kariery politycznej. Sam Łowczy jest także ważną figurą w OSP. Eugeniusz Grzeszczak postanowił poszukać politycznej ochrony także wyżej. Udało się to w Ministerstwie Obrony Narodowej kierowanym przez lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ten partyjnego wsparcia oczywiście udzielił. Jedyne co pozostało to wymyślenie płaszczyzny na jakiej to wsparcie mogłoby się realizować. I wymyślono, że Związek będzie współdziałać z Ministerstwem w zakresie obronności. W czerwcu br. z wielką pompą podpisano porozumienie. W blasku fleszy występowali najważniejsi politycy koalicji rządowej angażujący się w łowiectwo oraz działacze Związkowi – Eugeniusz Grzeszczak i Marcin Możdżonek. Treść porozumienia oficjalnie opublikowano, nie wiedzieć czemu, dopiero później, kiedy i tak już stało się publicznie dostępne. Złośliwi twierdzili, że na uroczystości podpisano ostatnie strony dokumentu, gdyż poprzednie jeszcze pisali prawnicy. Nad problemem na ile opisane w tym porozumieniu zobowiązania są zgodne z ustawowo określonymi zadaniami PZŁ zbytnio się nie zastanawiano. Nie było takiej potrzeby; rzeczywistym celem było sformalizowanie ochrony politycznej Eugeniusza Grzeszczaka na stanowisku Łowczego Krajowego, a poprzez to zabezpieczenie wpływów PSL w Związku. W efekcie choć wiceminister Dorożała zachował formalny nadzór nad PZŁ, to całkowicie stracił go w wymiarze politycznym, gdyż odwołanie Eugeniusza Grzeszczaka mogłoby teraz zatrząść i tak chwiejną koalicją PSL i Polski 2050. A na awanturze nikomu aktualnie nie zależy, zwłaszcza z powodu łowiectwa, które z politycznego punktu widzenia ma znaczenie marginalne. Wyszedł tu brak wyrobienia politycznego Mikołaja Dorożały, który kompletnie nie zrozumiał sensu politycznych starań Eugeniusza Grzeszczaka i nie podejmował żadnego przeciwdziałania. Wręcz zdumiewające było to, że podpisywał wszystkie pozytywne opinie o odwoływaniu kolejnych łowczych okręgowych (być może pod pretekstem usuwania funkcjonariuszy prawicy), jakby nie dostrzegając tego, że każdym swoim podpisem wzmacnia Eugeniusza Grzeszczaka powołującego powiązanych z PSL działaczy. Kilka podpisanych zgód na odwołania kolejnych łowczych okręgowych (mówi się o Siedlcach, Tarnowie i Gdańsku) czeka na wdrożenie, gdyż ci akurat łowczowie jako działacze samorządowi obecnej opozycji korzystają ze szczególnej ochrony stosunku pracy. Ale ich dni na stanowiskach łowczych są policzone.

Trzeba przyznać Eugeniuszowi Grzeszczakowi, że pod względem politycznym sprawę w kilka miesięcy rozegrał po mistrzowsku. Obecnie de facto jest nieusuwalny, a jeszcze kilka miesięcy temu mógł z hukiem wylecieć ze stanowiska po kilku tygodniach jego sprawowania. Wycofując przedstawicieli z prac zespołu PZŁ pod kierownictwem Eugeniusza Grzeszczaka w istocie wypowiedział posłuszeństwo wiceministrowi Dorożale. I to już raz drugi. I jeśli tym razem Łowczy Krajowy odwołany nie zostanie to będzie to znaczyć, że Polska 2050 nie ma w sprawach łowiectwa nic do gadania. Wiceminister Dorożała niczego do tej pory nie uzyskał. Na pewno nie uzyska wymaganej Prawem łowieckim zgody Ministra Rolnictwa na zmiany w okresach polowań; spotkanie Łowczego Krajowego z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim (także politykiem PSL) w siedzibie PZŁ w dniu 22 lipca najpewniej tego właśnie dotyczyło. Sezon na ptactwo właśnie się zaczyna.

W przeciwieństwie do Mikołaja Dorożały adwersarze łowiectwa szybko zrozumieli sens działań Eugeniusza Grzeszczaka. I tylko czekać jak wspierające wiceministra organizacje ochroniarskie wyrażą swoje niezadowolenie brakiem skuteczności w realizacji ich postulatów, choćby we wprowadzeniu moratorium w polowaniach na niektóre gatunki ptaków, co jest żądaniem z ich strony sztandarowym. Zespół do spraw reformy łowiectwa, jak każdy zespół tego typu, nie osiągnął do tej pory niczego, prócz frustracji ochroniarzy. A ta się będzie tylko pogłębiać skutkiem braku skuteczności wiceministra. Ten jednak, jak się zdaje, sprawy łowiectwa sobie odpuścił, bo i szansa na sukces obecnie okazuje się tu znikoma. A polityk potrzebuje sukcesów. Wiceminister Dorożała zaangażował się w sprawy w których sukces odniesie, czyli m.in. w utworzenie parku narodowego w ujściu Odry, gdzie polowania będą zakazane, bo to można osiągnąć w drodze przepisów szczególnych regulujących funkcjonowanie parku i nie trzeba na to zgody PSL. To samo dotyczy tzw. lasów społecznych. Pytanie jakie będą skutki dla terenów sąsiednich, choćby w kontekście szkód łowieckich, na ten czas chyba nawet nie padło. A Eugeniusz Grzeszczak nie podejmie tu żadnych realnych działań, gdyż uderzałby bezpośrednio w Mikołaja Dorożałę i jego projekt. Łowczy Krajowy ma zapewnioną ochronę przed odwołaniem, ale nie ma (przynajmniej na dzisiaj) politycznego placetu na atakowanie działaczy Polski 2050.

Lans i Landwehra

Niewątpliwie Eugeniusz Grzeszczak wdrożył inną niż poprzednik politykę medialną. Nie ma dnia by w mediach społecznościowych, pod byle pretekstem, nie wystąpił on sam bądź prezes NRŁ. Czasem występują wspólnie. Panowie Grzeszczak i Możdżonek chwalą się wszystkim, np. sukcesami sportowymi członków PZŁ, z którymi jednak Związek nie ma nic wspólnego. Albo konkursem sikawek strażackich, cokolwiek miałoby to wspólnego z łowiectwem. Ale narracja jest taka, że związek działa, jest silny i odnosi sukcesy. Równie dobrze można by jednak powiedzieć, że dawne sukcesy siatkarskie Marcina Możdżonka były pochodną tego, że jest myśliwym. Obecne władze PZŁ w odróżnieniu od poprzednich dostrzegły też to, że w komunikacji wewnętrznej konieczny jest motyw wiodący, wokół którego będą budowane kolejne komunikaty. Za taki leitmotiv służy obecnie Strategia Zrównoważonego Łowiectwa, która prócz rozlicznych haseł i pobożnych życzeń (podnoszonych zresztą od lat) w istocie sprowadza się do jednego celu – trwania. Wbrew trendom, oczekiwaniom społecznym, realiom politycznym, potrzebom środowiskowym czy żądaniom poszczególnych interesariuszy. Jeśliby sobie wyobrazić, że założenia strategii zostaną w całości zrealizowane, to Związek i łowiectwo za lat 10 będą wyglądać identycznie jak wyglądają dzisiaj. Czyli nie będą przystawały do rzeczywistości jeszcze bardziej niż dzisiaj.

Podpisane porozumienie z MON (wpisywane w Strategię) w istocie nie zawiera żadnych zobowiązań ze strony Ministerstwa, a ze strony Związku zobowiązania te są de facto iluzoryczne. Ich wykonanie przez Związek jest w praktyce niemożliwe. Związek nie jest w stanie zobowiązać kół łowieckich do realizacji postanowień porozumienia, gdyż te realizują wyłącznie gospodarkę łowiecką i tylko w takim zakresie są podstawowymi ogniwami organizacyjnymi Związku. Nie wolno im się angażować w działania niezwiązane z łowiectwem. Rzecz w tym, że nikomu w Zarządzie Głównym nie zależy na realizacji ustaleń z MON, bo nie taki był ich cel. Celem było zabezpieczenie Eugeniusza Grzeszczaka z miesięczną pensją około 40.000 zł, którą bez targów przyznała NRŁ pod kierownictwem Marcina Możdżonka. W zamian Łowczy ma zabezpieczać interesy PSL w Związku, który jest dla tej partii ważny, bo stanowiska łowczych okręgowych na prowincji się liczą, a tam właśnie swoich wyborców ma PSL. Łowczowie okręgowi są elementem lokalnego establishmentu, tak jak lokalni działacze samorządowi spośród których liczba grupa należy to PSL. Jeśli trzeba łagodzić lokalne waśnie myśliwych z rolnikami to rola łowczego jest kluczowa. Zatem ważne by był to „nasz” człowiek, bo to on współuczestniczy w rozstrzyganiu sporów. PSL jest w ofensywie politycznej, a wsparcie dla Eugeniusza Grzeszczaka to transakcja wiązana; w zamian ma użyć struktur PZŁ do wspierania PSL. Należy się zatem spodziewać nieformalnych nacisków na koła łowieckie by podejmowały działania opisane w porozumieniu. I pewnie niektóre z nich będą realizowane; zresztą pierwsze inicjatywy zarządów okręgowych (np. Piotrków Trybunalski) są już podejmowane i rozgłaśniane w związkowych socjalmediach. Niektórzy łowczowie okręgowi wiernopoddańczo zachwalają Strategię. Ale o tym, że nie została ona przyjęta przez Krajowy Zjazd Delegatów się nie wspomina.

Gdyby założyć, że koła łowieckie zaczną w pełni wdrażać zapisy porozumienia z MON to Zarząd Główny stanie się w istocie kwaterą główną polskiej landwehry. Nie bez kozery przywołuję tu to pojęcie. Landwehra pojawiła się w Cesarstwie Austriackim, a później w Królestwie Prus w ramach reformy armii po klęskach w Wojnach Napoleońskich. Była pospolitym ruszeniem mającym realizować pomocnicze zadania na froncie. Czyli wypisz-wymaluj zadania wynikające z zawartego z MON porozumienia. Jeśli Eugeniuszowi Grzeszczakowi uda się zrealizować swoje pomysły i zaangażować Związek w systemy obrony cywilnej to o samorządności będzie można zapomnieć na zawsze. Żaden polityk który będzie miał w zakresie swoich kompetencji Związek jako element szeroko rozumianej obrony cywilnej państwa nie pozwoli na utratę kontroli nad 130 tysiącami uzbrojonych ludzi, wyposażonych w sprzęt droższy i lepszy niż mają Wojska Obrony Terytorialnej! Zadania obronne Związku będzie można dowolnie rozszerzać w drodze przepisów o obronie cywilnej, co zresztą już jest ujęte w projektach ustaw. Czy taka uzbrojona formacja, realizująca zadania w zakresie szeroko rozumianej obrony państwa ma prawo być samorządna? Odpowiedź jest oczywista. Armia samorządna być nie może. Armia opiera się na podporządkowaniu i rozkazach. I tu rysuje się realny koszt polityki Eugeniusza Grzeszczaka. Nie uwierzę w to, że ten człowiek, będąc od 30 lat w polityce tego nie pojął. Jeśli pojął, to jego zapowiedź na starcie pełnienia funkcji: przywrócę Związkowi samorządność okazuje się na naszych oczach zwykłym oszustwem. Jeśli Eugeniusz Grzeszczak okłamał myśliwych z premedytacją, to warto o tym pamiętać. Jeśli zaś sądził, że cała jego strategia na zabezpieczenie Związku przed ochroniarzami (cały czas powtarzam – Związku jako domeny PSL) poprzez powiązanie ze strukturami obronnymi pod kontrola PSL finalnie spowoduje odzyskanie w ten sposób związkowej samorządności, to jest to założenie krótkowzroczne i wręcz naiwne. Związek skrępowany regulacjami obrony cywilnej, ujęty w karby strategii bezpieczeństwa państwa (bo i tu jest wpisywany co Łowczy Krajowy z dumą ogłasza), żadnej samorządności nie odzyska; wprost przeciwnie – będzie poddawany głębszej kontroli politycznej. I tego lansem się już nie przykryje. Tyle, że wówczas będzie już za późno.

Polityczna strategia trwania

Pod względem zaangażowania Związku w bieżącą politykę Eugeniusz Grzeszczak w ciągu kilku miesięcy sprawowania funkcji przebił nawet Lecha Blocha, który związkiem niepodzielnie rządził przez 20 lat. Przez te lata dopuszczał polityków do Związku tylko wówczas gdy chodziło o zabezpieczenie jego własnej pozycji. I trzeba przyznać, że robił to umiejętnie. O ile wewnątrz Związku rządził ręką niemalże żelazną, o tyle w odniesieniu do polityków utrzymywał poprawne stosunki z każdą opcją i lawirował między nimi w zależności od politycznych uwarunkowań. Ta metoda zapewniała mu trwanie. Przy braku opozycji wewnętrznej (każde jej przejawy bezwzględnie tłumiono) Lech Bloch osiągnął pośrednio to, że Związek był od polityki niezależny. Żeby było jasne – działania Lecha Blocha nie były nakierowane na utrzymanie niezależności Związku jako takiego. Faktyczna niezależność Związku była efektem ubocznym. Celem podstawowym Lecha Blocha – w mojej ocenie jedynym – było zabezpieczenie jego pozycji jako Łowczego Krajowego. Rozumiał on, że dopuszczenie do sytuacji w której politycy będą ingerować w funkcjonowanie Związku (a w istocie w obsadę stanowisk) będzie jego końcem na stanowisku. Potwierdziło się to w roku 2018, kiedy zapadła decyzja polityczna o przejęciu politycznej kontroli nad Związkiem przez Zjednoczoną Prawicę. Wobec tej woli wszystkie umiejętności Lecha Blocha, wszystkie jego znajomości i długi wdzięczności poszczególnych polityków okazały się niewystarczające. Jedną decyzją polityczną wymieciono go z gabinetu na Nowym Świecie. Na odchodne Lech Bloch zaszczepił – z gruntu fałszywą – narrację, iż Związek utracił niezależność. Tę narrację podtrzymują do dziś jego akolici. Problem w tym, że o ile w sensie formalnym Związek był rzeczywiście niezależny o tyle w wymiarze faktycznym owa niezależność Związku oznaczała samodzierżawie Lecha Blocha. Był w Związku carem.

Trzej kolejni następcy Lecha Blocha nie mieli już ani jego talentów politycznych, ani instrumentów do rządzenia Związkiem w sposób w jaki robił to przez 20 lat. Było oczywiste, że rozwiązania ustawowe w ramach których NRŁ (wybierana przez członków Związku) ma kontrolować Zarząd Główny powoływany przez polityków muszą skutkować natychmiastowymi sporami pomiędzy członkami tych organów. I politykom o to chodziło. Czas pokazał, że NRŁ mimo iż miała wskazywać trzech kandydatów na Łowczego Krajowego w istocie nie posiada żadnej kontroli nad Zarządem Głównym powoływanym przez ministra. W roku 2020 okazało się, że polityków „męczy” już konieczność zwracania się do NRŁ o wskazanie kandydatów na Łowczego Krajowego, bo to wymaga nieformalnych zabiegów, by wśród tej trójki znalazł się faworyt ministra. Zmieniono przepisy (pod pretekstem walki z ASF) dając politykom możliwość powołania Łowczego Krajowego bez pytania o zdanie NRŁ.

Piotr Jenoch i Albert Kołodziejski sprawowali funkcję Łowczego Krajowego łącznie przez dwa lata, a ich koniec na stanowisku wymusili politycy PiS. Paweł Lisiak Łowczym Krajowym był przez prawie cztery lata i kilka razy ocierał się o odwołanie go z funkcji. Tych trzech łowczych choć różniło niemal wszystko, łączyło jedno – pełna zależność od ministerstwa. I co tu ukrywać – konieczność realizowania oczekiwań ministerialnych tak co do obsady poszczególnych funkcji w Związku, jak i zadań powierzanych mu do realizacji. Od wszystkich trzech oczekiwano pełnego podporządkowania. W zamian za to dostali wolną rękę w rządzeniu Związkiem byleby nie kolidowało to z oczekiwaniami ministra. W wymiarze wewnątrzzwiązkowym wszyscy trzej próbowali zatem rządzić po carsku, co jednak okazało się niemożliwe, gdyż przede wszystkim angażowały ich wyniszczające Związek permanentne wojny z NRŁ domagającą się kontroli nad kolejnymi Łowczymi Krajowymi. A ci jej odmawiali bo czuli się nominatami kolejnych ministrów, którzy w sporach z NRŁ, zwłaszcza w okresie łowczowstwa Pawła Lisiaka najczęściej brali stronę Łowczych Krajowych.

Nie mam żadnych wątpliwości, że aktualnie Związek stał się instrumentem PSL, które potrzebuje go w swojej politycznej strategii realizowanej wobec współkoalicjantów, zwłaszcza tych z Polski 2050. Na ten czas udało się „zneutralizować” wiceministra Dorożałę, a Eugeniusz Grzeszczak rządzi Związkiem samodzierżawnie z tą różnicą, że w przeciwieństwie do trzech poprzedników robi to umiejętnie. Przede wszystkim porozumiał się z Marcinem Możdżonkiem, który jako Prezes NRŁ pełni obecnie rolę analogiczną do tej jaką u Lecha Blocha pełnił Andrzej Gdula. Czyli de facto żadną. Marcin Możdżonek został dopuszczony do udziału w przyjemnościach rządzenia (konferencje prasowe, wystąpienia medialne i reszta tego blichtru), ale już nie do realnego współdecydowania. Naczelną Radą Eugeniusz Grzeszczak się nie przejmuje, choć trzeba przyznać, że zachowuje wszelkie pozory honorowania jej kompetencji statutowych. Sama NRŁ prócz powoływania komisji (na ten czas 18) nie przejawia większej aktywności. Można powiedzieć, że Związek wrócił do stanu sprzed 2018 r. Rządzi nim jeden człowiek, z tą różnicą, że będzie nim rządzić tak długo jak będzie miał polityczną ochronę swojego ugrupowania. A tę będzie miał zapewnioną tak długo, jak długo będzie zabezpieczał interesy PSL w Związku. Z punktu widzenia członków Zrzeszenia oznacza to jedno; żadnej realnej, rzeczywistej samorządności Związku nie będzie. W zamian za to PSL i Eugeniusz Grzeszczak dadzą myśliwym możliwość wykonywania polowania na warunkach nie gorszych niż mają dzisiaj i przedstawią to jako sukces, w tym także Strategii Zrównoważonego Łowiectwa. Strategii utrzymywania Związku w niedemokratycznym marazmie, takim samym w jakim tkwi od lat. Bismarck mówił, że ludzie nie powinni wiedzieć jak się robi kiełbasę i politykę. I dlatego działania polityczne Eugeniusza Grzeszczaka są przykrywane lansowaniem pozornych działań, w tym nachalnego propagowania rzeczonej Strategii jako remedium na wszelkie problemy Związku i łowiectwa oraz ogłaszania „sukcesów” tejże, np. poprzez obecność PZŁ na konkursie sikawek strażackich. Parafrazując pewnego polityka prawicy i praktyka propagandy można stwierdzić, że na dzisiaj „ciemny lud myśliwski to kupuje” i się cieszy, że w Związku coś się dzieje. Rzecz jednak w tym, że w istocie nie dzieje się nic, a już na pewno w kontekście przywracania mu samorządności, co Eugeniusz Grzeszczak solennie obiecywał obejmując swoje stanowisko.






23-09-2024 13:13 Artur Jesionowicz „Swoje stanowisko wobec tego tekstu wyrażę w oddzielnej publikacji”.

Dawaj, dawaj, Piotrze, tę swoją publikację. Czekam na nią od wielu już dni. Nie zrażaj się słabym zainteresowaniem tekstem Krzysztofa S. Grochalskiego.

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.