24 maja 2006 miała miejsce druga już rozprawa przed Sądem Okręgowym w Lublinie, wniesionej prze Tomasza Rappe wydalonego członka Koła Łowieckiego „Dąbrowa” w Białej Podlaskiej. Na wniosek reprezentujących koło stawili się wezwani świadkowie, których zadaniem zgodnie ze wskazanymi okolicznościami wezwania miało być obciążenie Tomasza Rappe przykładami jego „niekoleżeńskich” zachowań będących niejako podstawą do skreślenia go z listy członków. W trakcie oczekiwania na rozprawę oraz w trakcie zarządzonej przerwy zachowanie wezwanych świadków niedwuznacznie wskazywało z jakim nastawieniem przybyli. Niczym karna inkwizycyjna drużyna wkładali wiele wysiłku dla utoczenia krwi temu, co to inny niż oni obóz poglądowy reprezentuje. Przytyczki o rzekomych anonimach, o „załatwieniu łacha” ujawniają nie tylko cel przyjazdu ale dają sporo do myślenia o koleżeństwie tych, którzy brak tegoż koleżeństwa i zasad etyki u innych wykazać przyjechali.
Początek sprawy już opisywaliśmy wcześniej.
Wezwani świadkowie to uchodzący za nieprzeciętnych obywatele Białej Podlaskiej. W większości są to osoby publiczne, zajmujące eksponowane stanowiska w instytucjach państwowych i biznesie. Przybyli aby odegrać żenujące role w skandalicznym w mojej ocenie przedstawieniu. W marnym spektaklu którym na światło publiczne wyciągane są sprawy i zdarzenia błahe, naiwne i głupie, którym dla partykularnego interesu „grupy trzymającej władzę” w kole nadaje się niemalże wymiar zbrodni. Inteligentni i szlachetni obywatele już samym występem w sprawie kładą cień na swej szlachetności zwłaszcza wówczas, gdy niczym brudną bieliznę pokazują obcym ludziom sprawy, które choćby ze względu na zwykły ludzki wstyd i kompromitującą małostkowość nie powinny zająć więcej niż 3 minuty obrad zebrania zarządu koła z zainteresowanymi. Skandalicznym jest w mojej ocenie sam fakt, iż środowisko mające na swych ustach słowa „etyka” i „koleżeństwo” potwierdza przed majestatem sądu jak dalece na co dzień słowa te ma w głębokiej pogardzie.
Stronę pozwaną reprezentował prezes Koła Łowieckiego „Dąbrowa” Antoni Sacharuk wspierany przez adwokata (także myśliwego). Przewodzący „drużynie” prezes Antoni Sacharuk pełni odpowiedzialną funkcje w komisji bezpieczeństwa i porządku starostwa Białej Podlaskiej. Podtrzymując wniosek o oddalenie pozwu jednocześnie oświadczyli, że nie udało się ustalić miejsca przechowywania uchwały zmieniającej statut koła w zakresie terminu dla powiadomień o planowanym zebraniu. Uchwała nie posiadająca formy pisemnej jest po prostu nieważna. Fakt ten jest dość istotny dla sprawy, gdyż powiadomienia wysłane zostały bez zachowania wymaganych statutowych 21-dni, co ze względów proceduralnych może skutkować unieważnieniem wszystkich uchwał w tym skreślającej Tomasza Rappe z listy członków. Także na tej rozprawie obrońca nie doręczył powodowi kopii złożonego na pierwszej rozprawie statutu koła, w którym rzekomo widnieje odręczny przypis o zmianie terminu powiadomień. Na tą rozprawę nie stawił się przedstawiciel zarządu okręgowego. I chyba dobrze, gdyż udział w skandalizującym „przedstawieniu” ubranego w myśliwski mundur galowy wysokiej rangi urzędnika nie przysparza splendoru związkowi.
Sąd przystąpił do przesłuchania świadków:
Mirosław Leducha jest pracownikiem Lasów Państwowych w randze leśniczego. Zeznaje, że współpraca z Tomaszem Rappe układała się dobrze przez wiele lat, aż do chwili gdy T. Rappe chciał namówić go do złożenia fałszywego oświadczenia. Rzekomo chodziło o to, żeby M. Leducha stwierdził, że A. Sacharuk nie zgłosił mu lisa strzelonego w okresie ochronnym a rzekomo podejrzanego o wściekliznę. Zarzuca T. Rappe, ze kierowana przez niego komisja rewizyjna koła w swym protokole zamieściła nieprawdziwe zarzuty dotyczące „wyrzucenia” kasjerki koła, że rolnicy dają prezenty Sacharukowi, że nie zasługuję na zaufanie itp. W protokole tym, komisja rewizyjna postawiła wniosek o nie udzielenie mi absolutorium, które i tak otrzymałem. Jako nieetyczne zachowanie zarzuca powodowi powiadomienie przez niego prokuratora o pijaństwie na polowaniu poparte zdjęciami.
T. Rappe zdaniem zeznającego wypisywał nieprawdziwe rzeczy do NRŁ- stwierdza. Opowiada o zachowaniach powoda, które zna jedynie ze słyszenia. Min. o używaniu brzydkich słów w stosunku do Adama Żądło.
Na pytanie sędziego uściśla, że napisanie do prokuratury o pijaństwie miało miejsce już po usunięciu powoda z koła.
Stanisław Marczuk kilka razy informuje sąd, iż w Białej Podlaskiej jest biegłym sądowym jakby to właśnie miało najistotniejsze znaczenie dla sprawy. Zeznaje, że o ile podjęta była uchwała zmieniająca statut to uchwałę taką powinien otrzymać każdy członek koła nawet jeśli nie był obecny na zebraniu. Zmiana terminu powiadamiania z 21 na 14 dni winna więc być znana wszystkim członkom.
-Nie ma tej uchwały ani w zarządzie okręgowym ani w kole- uzupełnił zeznania swym oświadczeniem mecenas pełnomocnik koła „Dąbrowa”.
S. Marczuk zeznaje, że Rappe naciskał na niego jako członka komisji rewizyjnej aby zmienił swoje ustalenia jakie poczynił w badaniu dokumentacji i finansów koła. Stwierdza, że ujawnił taki bałagan, ze nie wiadomo było jak te finanse wyglądają. Stwierdza, że przewodniczący KR Tomasz Rappe aż dwukrotnie zwracał się do niego z pytaniem jak przebiega kontrola. Za trzecim razem odmówił podawania informacji stwierdzając, ze wyniki ustaleń wkrótce pokaże. Zarząd naciskał na mnie abym swoje ustalenia zmienił. Podaje, ze pieniędzmi dysponował prezes zarządu a nie skarbnik co naruszało przyjęte zasady. Znikło też gdzieś 1000 złotych.
Wojciech Kononow jest z zawodu doradcą personalnym w bardzo poważnej firmie. Zawile tłumaczy sądowi jak to wypadło mu polować „na jednej kartce” z Tomaszem Rappe. Stwierdza, że w trakcie całodziennego polowania obok powoda słuchał jego komentarzy na temat zachowania wszystkich kolegów. Do mnie zwracał się „psychiczny”. Odniosłem wrażenie, że Tomasz Rappe nie przyjechał na polowanie tylko aby krytykować. Nie jestem w stanie podać szczegółów o co chodziło ale było to uciążliwe. To zachowanie było niekoleżeńskie.
Na pytanie sądu uzupełnia, że nie zwracał się do nikogo w sprawie złego zachowania i nigdzie tego nie zgłaszał.
Adam Żądło stwierdza, że na własnej skórze doświadczył niekoleżeńskiego traktowania. Na jednym z polowań, gdy zajął ostatnie wolne miejsce na furmance podszedł do niego powód i powiedział: „wypier..... z tąd młody!” A. Żądło kładzie akcent na wypowiadane pełnymi sylabami słowo „wypier....”, które bez żenady wypowiada pełnymi sylabami. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że zarówno do słuchanie jak i wypowiadanie takich słów przychodzi mu z łatwością.... Dodaje, że słyszał od innych kolegów, że powód wypowiadał się, „że wdepcze mnie w błoto jak gó...” Stwierdza także, że czuł woń alkoholu i że wszyscy byli zbulwersowani. Na pytanie sędziego co mogło być powodem takiego traktowania odpowiada, że być może to, ze poluje dopiero 3 lata.
Mimo tego zbulwersowania A. Żądło nikomu nie zgłaszał złego zachowania prowadzącemu polowanie ani zarządowi. „W zasadzie to ja mu wybaczyłem”- stwierdza.
Podobnie jak inni zeznaje, że na zebraniu zarzuty powodowi były przedstawione ale kto i jakie zarzuty przedstawiał nie pamięta, ale Rappe miał możliwość zarówno pisemnego jak i ustnego odniesienia się do ich treści.
Jan Zyszczuk funkcjonariusz celny zeznaje: „Na własnej skórze doświadczyłem nieetycznego zachowania T. Rappe”. Długo opowiada o tym, jak polując indywidualnie wraz z innym kolegą napotkali w lesie uwięziony w błocie samochód Tomasza Rappe. Po zajęciu na miejsc na ambonie usłyszeli takie krzyki, że zwierzyna z pewnością oddaliła się na 15 kilometrów. Zeszli z ambon i gdy przechodzili obok utopionego w błocie samochodu Rappe poprosił ich o pomoc w wyciągnięciu pojazdu. Podjechałem swoim Jeppem i pomogłem wyciągnąć samochód z błota. W trakcie zakładania liny do Jeppa wyczułem od powoda woń alkoholu. O fakcie tym nikomu nie zgłaszałem. Zarzuty na zebraniu poświęconym skreśleniu stawiane były ogólnie – moje nazwisko nie było tam wymieniane. Tomasz Rappe zarzucił mi, że polowałem w innym niż wyznaczony sektor. Ja w innym sektorze byłem tylko idąc na miejsce polowania i po zakończeniu polowania.
-Na pytanie sędziego wyjaśnia, że odgłosy płoszące zwierzynę, były zwykłymi odgłosami jakie zazwyczaj towarzyszą wypychaniu samochodu z błota.
Mikołaj Żuk ekonomista z zawodu jest kierownikiem oddziału zachodniej firmy SGS zajmującej się certyfikacją i klasyfikacją towarów na przejściu granicznym w Terespolu. Informuje sąd, że pochodzi z Białorusi a w Polsce jest od 29 lat. Właśnie ten fakt według niego miał być powodem złego traktowania przez powoda. Twierdzi, ze Rappe zwracał się do niego „kagebista” i „pułkownik”. Twierdzi, że odbierał to jako obrazę, gdyż od KGB zaznał wiele krzywd. Jako niekoleżeński podaje przykład gdzie Tomasz Rappe zepsuł mu radość pierwszego strzelonego dzika. W 2004 roku na polowaniu zbiorowym kilku myśliwych strzelało do dzików. Także on. Jeden z myśliwych krzyknął „Mikołaj! Będziesz miał dzika!”. Temu stwierdzeniu się nie sprzeciwiłem ciesząc się, gdyż jako młody myśliwy strzeliłem pierwszego dzika w życiu. Okazało się, że dzik był strzelony niedozwoloną amunicją- loftkami. Dzika mi zabrano na rzecz koła i ukarano karą 100 złotych. Po tym dowiedziałem się, że Tomasz Rappe skierował sprawę do rzecznika, mimo, że przecież straciłem dzika i zapłaciłem grzywnę!
-Na pytanie sądu jak skończyła się sprawa z dzikiem odpowiada, że sąd łowiecki uznał go winnym i ukarał naganą a zwracanie się do niego „kagebista” i „pułkownik” traktował jako żart odpowiadając, że jest generałem a nie pułkownikiem. Naprowadzany pytaniami pełnomocnika pozwanego wbrew intencjom pytającego kategorycznie stwierdza, że nie widział aby Rappe na polowaniach pił alkohol. Niekoleżeńskich zachowań nigdy nikomu nie zgłaszałem- stwierdza.
Bogusław Żądło jest byłym starostą a aktualnie wiceprezesem RDP w pobliskiej miejscowości. Opowiada jak to stojąc obok siebie na linii w trakcie jednego ze zbiorowych polowań nie mogąc stać nieruchomo poruszył się. W tym momencie Tomasz Rappe krzyknął obraźliwie, „że poruszam się jak krowa”. Kolejnym nieetycznym zachowaniem Tomasza Rappe było jego wystąpienie na walnym zebraniu, kwestionującym moją kandydaturę na delegata na zjazd okręgowy. Uzasadniał, że jestem niekompetentny, a polując niedługo mam małą wiedzę. Zachowanie takie uważam za niekoleżeńskie. Powód zwłaszcza do młodych myśliwych zwracał się nie grzecznie np.: „nie wiesz co robisz?”, „gówniarzu” itp. Informuje, że „pojawiły się anonimy z niewiadomego źródła”. Opowiada także, że brat mu opowiadał, że Rappe odnosił się do niego niegrzecznie.
Wie także, że powód pomówił prezesa Sacharuka o sprzeniewierzenie pieniędzy przeznaczonych na opłacenie przestrzelania broni przez członków koła. Na zbiórce na strzelnicy Sacharuk, który prowadził odbywające się jednocześnie walne zebranie zarządził aby zebrać po 5 złotych. Pieniądze zebrał sekretarz zarządu i przekazał mi. Tak się złożyło, że pieniądze te wpłaciłem dopiero po roku. W pomówieniu chodzi o to, że Sacharuk nie uczestniczył w tym jak to nazwano procederze. Sprawa przeciwko mnie o te pieniądze został umorzona.
O tym, że po wpłaceniu pieniędzy sprawę uznano „jako niska szkodliwość czynu” darując jednocześnie fałszowanie dowodu wpłaty Bogusław Żądło nie wspomina.
Stanisław S. jest jedynym „zwykłym” obywatelem w „drużynie inkwizytorów” starających się przy pomocy sądu „zdołować” Tomazsa Rappe za niepokorność. Kiedyś taksówkarz aktualnie pędzi szary żywot rencisty. Zeznaje, że Tomasz Rappe po nietaktownym zachowaniu się w stosunku do Adama Żądło przeprosił go za swoje zachowanie. Opowiada jak z prezesem Antonim Sacharukiem był w punkcie szyjącym mundury dla członków zarządu koła. Wyjaśniano sprawę zapłaty przez koło za uszyte mundury. Nie było tam mowy o żadnym oświadczeniu. Przed zebraniem na którym stawiano sprawę wykluczenia Tomasza Rappe prezes Antoni Sacharuk wręczył mi oświadczenie właściciela punktu krawieckiego i kazał odczytać. Stwierdził, ze oświadczenie to otrzymał faksem. Ze względu na fakt, iż wcześniej uczestniczyłem w rozmowie w tym zakładzie oświadczenie to odczytałem na zebraniu. Stwierdza, że Tomasz Rappe lubił żartować sobie z kolegów. Często nawet im dokuczał. Kiedyś odwołałem go za samochód i zwróciłem mu uwagę. Od tamtej chwili był spokój.
W trakcie zeznań wkoło powtarzane są te same wyświechtane wątki o złych odzywkach, których zazwyczaj zeznający nie doznał osobiście a zna je ze słyszenia. Opisywane wyżej postawy i zachowania znam z innej sprawy toczonej z udziałem członków związku mających na ustach słowo „koleżeństwo” i „etyka”. Podobnie jak tu przyprowadzeni do sądu członkowie rodziny, kumowie i zintegrowani wspólną antypatią starali się swą liczną zwartą grupą przekonać sąd o tym, że ich przeciwnik jest człowiekiem złym, niegodnym być myśliwym a już ich „szlachetnego” koła szczególnie! W tamtym przypadku się nie udało.... Jak będzie tutaj zobaczymy gdy zapadnie wyrok o którym czytelników poinformujemy.
PS
W trakcie rozprawy do miejsca gdzie siedzę przysuwa się zeznający wcześniej świadek. Stanowczym głosem informuje mnie, że nie życzy sobie robienia notatek. Próbuje mnie straszyć, że „mogę mieć kłopoty”. Na koniec rozprawy wszyscy na wyścigi zgłaszają sędziemu wskazując na mnie, że wszystko tutaj jest notowane, że szczegółowa relacja ukazuje się następnie w internecie a oni tego nie chcą. Sędzia poskramia podnoszących głos krzykaczy słowami: „Cisza! Nie jesteście na swoim zebraniu!” Po czym uprzedza mnie, że naruszając prawo prasowe mogę być pociągnięty do odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych. Dziękując sędziemu oświadczam, iż jestem tego świadomy, co niniejszym udowadniam używając skrótu w nazwisku osoby, którego opublikowanie mogłoby wzbudzić wątpliwości co do przestrzegania obowiązujących w tym zakresie zasad.
Już po wyjściu z sądu odbywam dość długą rozmowę z prezesem Antonim Sacharukiem, której przyglądają się z niewielkiej odległości pozostali członkowie „drużyny”. Nie uzyskuję odpowiedzi na pytanie, skąd u członków jego koła i u niego samego tyle zaciętości? Nie uzyskuję także wyjaśnienia, dlaczego zeznający koledzy przybywszy aby bronić zasad koleżeństwa, etyki, prawdy i dobrych zasad obawiają się publikacji swoich szczytnych i zapewne w ich mniemaniu dodających splendoru działań. Ba! Aby uniknąć popularyzacji ich zasług uciekają się nawet do groźby!
Czyżby sami nie wierzyli w szczerość swych intencji?
Cd. nastąpił! |