DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: ANDY23-06-2006
Noc świętojańska


23/24 - czerwca jak co roku o tej porze – trzeba być w lesie, łowisku. Ta krótka czerwcowa noc ma w sobie coś z magii. Echa dawnych bajań, wspomnienia przodków, ‘kwiat paproci’, swobodny lekko lubieżny śmiech dziewczęcy. Wszystko to staje mi przed oczyma. Już idąc w kierunku wybranego zakątka łowiska spotykam miejscowych. Spokojnie i z namaszczeniem przygotowują suche drewno na ognisko, sposobią konary do przysiąścia. Z trawy widać szyjkę butelki i jakieś zawiniątka. Pozdrawiamy się i przystaję na krótką pogawędkę. Ci ludzie związani z lasem od dziecka i zarania, w powszednie dni ubrani byle jak i usmoleni, dziś są ubrani starannie, spokojni i stonowani.

Chwilę stoję i pogadujemy, zapraszają po powrocie z wieczornego polowania do wspólnej kompanii. Idę na ”Buki”, ale już wiem, że dziś zbyt wiele po zwierzynie nie można oczekiwać. Ona też chyba jest zajęta sposobieniem się do tego zjawiska, kolejne polanki i miejsca w lesie są puste i cichutkie. Poddaję się temu czarownemu oczekiwaniu i wędruję rozmyślając o tych wielu przebytych już posiedzeniach w noc Kupały, czy to nad rzeką czy też w lesie. Samotne i w kompanii, z sutym posiłkiem i popitką ale i o suchym ‘pysku’.

Iga , cichutko i niespodziewanie odeszła . Miała być etnologiem………
Pozostały wspomnienia o nocy czarownej, stosy książek i Jej opracowań ze szczegółami opisującymi tę magię i smutek przemijania. Ten smutek, pomimo ogromnego ładunku eksplozji życia jaką ta noc niesie. Od północy wszystko zaczyna się toczyć w dół, dzień się kurczy a przyroda po krótkim okresie szczęśliwości, ciepła i sytości i zwyczajnej dziecinnej beztroski, z dnia na dzień tężeje. Nieuchronnie nadejdzie czas smutku i przemijania. Szarość dnia i lodowatość nocy. Czas okrutnej walki, głodu i zimna. Beznadzieja.

Ale i czas łowów …..

To wszystko dopiero nadejdzie, póki co jest pogodny wieczór, dzień przygasa spokojnie. Na okolicznych wzgórzach błyskają ogniska. Znak, że z zapomnianych po różnych zakątkach zabudowań wyszli ludzie, aby pod powałą nabitą gwiazdami, przy ognisku, odpędzić zły los i czas. Ta krótka noc pozwala przemyśleć wszystko lepiej, wpleść się w ten nieubłagany walec życia, który równie łatwo miele tych co myślą, że im nic nie grozi jak i tych pełnych pokory, przyjmujących z spokojem swoje przeznaczenie.

Wlokę się w kierunku drogi już pogodzony z bezowocnym – jakże dziwne określenie – podchodem, gdy na wprost mnie sylwetka kozła odległego o parę kroków powoduje, że zastygam. W ułamku sekundy zdaję sobie sprawę, że mam przed sobą gagatka, który spędzał mi sen z powiek przez kilka tygodni. Ale ten sam ułamek dla niego oznacza to samo. Oboje się widzimy. Sztucer mam w rękach na wysokości piersi, potrafię z niego zrobić użytek. Kozioł trwa i spokojnie patrzy jak lufa bezwolnie osuwa się w dół. Robi dwa kroki w moją stronę i schodzi w bok. Przepyszne parostki błyskają jasnymi grotami. W mózgu na zawsze utrwala się ich doskonałość i kształt, ogrom i …..marność.

Przecież za kilka miesięcy, te wspaniałe twory, przedmiot pożądania i często ogromnych zachodów, w zimny i wietrzny październikowy smutny dzień, klapną w błoto czy kurz stając się nic nie znaczącym złomkiem kości. Coś co tak dumnie sterczy na tym doskonałym tworze jaką jest zwierzęca głowa z całą gamą zmysłów i kolorów, zniknie.


Wracam przez pola. Słychać wesołe okrzyki, śpiewy i pohukiwania. Płomienie ognia strzelają wysoko roznosząc skry jak rój wściekłych os. Sylwetki biesiadników skaczących przez płomień wyglądają jak dziwne gacki lub nietoperze.

Otrzymałem serdeczne i bezinteresowne zaproszenie na biesiadę, mogę liczyć na miejsce przy ognisku i poczęstunek. Ogromnie doceniam ten gest, taki jakiś czysty w swej pierwotności …

Jednak wycofuję się w ciemność i odbijam w bok. Sporym łukiem obchodzę tą beztroską zabawę, tych szczęśliwych rozbawionych ludzi. Idę w mrok i podążam w miejsce, gdzie pozostawiłem stosik patyków. Okna domku są puste, nikt nie przyjechał. Przytykam płomień do drewna, wolno się rozpala, siadła już rosa, drewno zwilgotniało. Jednak płomień zwycięża i patyki zajmują się strzelając donośnie. Siadam przy ogniu i trwam w milczeniu, przerywanym jedynie szelestem dokładanych patyków. Na wschodzie liliowy pas znaczy przesilenie. Noc zaczyna blednąć ustępując szarości poranka. Wstaję cały przyprószony popiołem, który znaczy mnie jak pustelnika.

Sięgam po broń i zagłębiam się w las. Już inny niż wczoraj……


Buki 2001- czerwiec




04-12-2006 09:19ŻółwikBardzo ładne opowiadanko... Czekamy na kolejne!!
pozdrawiam Kuba
01-07-2006 18:01KulwapAndy! Cieszę się, że mogę Cię czytać. Świat staje się wówczas inny.... lepszy....

Czekam na następne z Twojej szuflady....
01-07-2006 17:07janiTrapper, coś ci się chłopie pomyliło. Gdybym miał krzyczeć z powodu opowiadania Andego, to byłoby ze mną źle. Wołam o refleksje, bo dominuje w naszym łowiectwie typowo polski, zawistny i mściwy oportunizm. A tysiące ludzi milczy, bo co tam...
01-07-2006 12:24wsteczniakANDY - można by pisać zachwytów wiele. Tylko po co?
Wystarczy - że wspomnienie piękne.
28-06-2006 18:07TrapperTylko Andy wie co naprawde chcial nam przekazac i co nim kierowalo aby to opowiadanie napisac.
Zobaczycie kidys na lekcjach jezyka polskiego nauczycielki i dzieci beda glowili sie nad interpretacja tego opowiadanie. Moze to a moze to? Beda trwaly niekonczace sie polemiki w dociekaniu prawdy. A potem ludzie zrobia z tego doktoraty i habilitacje na wydziale lowiectwa ogolnego wykorzystujac stopniowo glebie tego opowiadania.
Andy tymczasem milczy, albo dodaje komentarze niezrozumialymi dla mie slowami. Oj, chlopie ale zrobiles zamieszanie.
Jani np. jest tak poruszony ze chce mu sie krzyczec.
Trzeba wiedziec co sie mowi a tym bardziej trzeba wiedziec co sie pisze.
DB
28-06-2006 07:47janiZ czym, Trapper? Bo ja się nie zgadzam z bełkotem, który opanował rynek. Sam mieszkam prawie w lesie, nad wielkimi łąkami i od ponad pół wieku mam tę duszę na wyciągnięcie ręki. To ja z tych łąk wołałem do Kolegów: nie gódźcie się na prostactwo! Andy napisał z sercem. Wartości jego opowiadania nie przekreślają braki korekty, bo nie jesteśmy zawodowcami.
28-06-2006 00:21TrapperA ja bym sie z Panem nie zgodzil, Jani. Opowiadanie fine trzeba tylko troche zmarszczy czolo.
DB
27-06-2006 23:59TrapperBadalem, szukalem, nasluchiwalem, analizowalem nie po to aby znalesc dusze w przyrodzie ale po to aby wiedziec. Gdyby byla to pewnie bym ja znalazl. Nie znalazlem pewnie dlatego ze to nie jest taka normalna dusza. Jest niematerialna. Nie mozna jej dotknac, zobaczyc, zwazyc. Np. zelasko do prasowania ma dusze (kawalek zelaza), violonczela ma dusze (kawalek patyka). Prosta sprawa. Jesli jest ta dusza w przyrodzie to ma pewnie rozne oblicza i jest wszedzie dlatego jest tak trudno ja zdefiniowac. No, tak wy lesnicy chcielibyscie cala ta przyrode pomierzyc, wyliczyc mowia jedni, inni mowia ze nauki lesne to niekonkretna wiedza. Calkowite poplatanie.
Ooooo wiem, chodzi o te poranki, wschody i zachody slonca, chodzi o te platki sniegowe, krople rosy, kolory kwiatkow, motylki, biedronki widoki, zapachy, caly ten narkotyk. Chodzi o ten caly porzadek w przyrodzie, o to jak ta calsc przyrody sprytnie jest zaplanowana aby razem funkcjonowac. Chodzi o to cale porozumienie pomiedzy zwierzetami, o te struktury socjalne. Chodzi o ta wiez czlowieka z przyroda mimo ze dawno temu zeszlismuy z drzewa i dawono temu wybudowalismy Berlin, Warszawe, Nowy York, Tokyo. Dusza jest konieczna aby czuc przyrode.
Pamietam. Buczyna karpacka (Fagetum carpaticum lunarietosum).
Pamietam, szelest lisci bukowych pod podlozonym pod jej jedrny tylek swetrem. Pamietam. Byla wtedy niczyja.
27-06-2006 21:25janiPrzemijanie, obroty, przemiany; to części składowe życia. Przeczytać, gdyby można było z zamkniętymi oczami, albo przeżyć. Wtedy można odrzucić ten pseudoliteracki bełkot: wyszłem, siedze a tu kozioł. Jaki piękny, to go szczeliłem. W łowiectwie jest coś cenniejszego niż zdobycz. Choć gdybym był Eskimosem lub Czukczą, pewnie polowałbym dla mięsa.
27-06-2006 21:00ANDYJoe,
ja nikomu w duszę nie chcę zagladać- to jest jakiś katarsiss- jeśli mój , to własny .MÓj wlasny . Ja swoje przemyslenia - bardzo nieudolne , słabe i chwiejne , piszę licząc na krytykę. Bowiem tylko to stawia do pionu . Jestem słabowitym parweniuszem . O bicz proszę .
Podrawiam serdecznie i za uwagi życzliwe , serdecznie dziękuję.Wszystkim.
DB
27-06-2006 19:24Jozef StarskiPrzyroda ma duszę, tak jak i człowiek - jej element składowy...chociaż zdarzają się bezduszni ludzie.
Jeśli ktoś twierdzi inaczej, tzn., że przyroda nie ma duszy, to musi wyłączyć - "Andy'ego". On potrafi nawet zaglądać w zakamarki duszy i jeszcze na dodatek podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami.
27-06-2006 13:55saimonPrzepiekne,zmuszajace do zadumy opowiadanie-wspomnienie.Nie sposob po przeczytaniu tegoz nie zanurzyc sie w swoja glebie,we wlasne wspomnienia-przemyslenia.Budza sie wlasne refleksje i to jest wlasnie w tym opowiadaniu takie piekne.Andy potrafisz pieknie grac na strunach duszy.A propos przyroda z pewnoscia ma dusze,a mijajace pory roku,sezony,lata,to wlasnie wedrowka dusz.
Andy dziekujac za przezycie,ktorego mi dostarczyles pozostaje Twoim wiernym czytelnikiem
Saimon
27-06-2006 13:36ZubelPodpisuję się... Najlepsze!
27-06-2006 01:26TrapperChyba to najlepsze opowiadanie na tym forum. A moze ktos mi pokaze lepsze. A moze to tylko sprawa gustu?
Moze powinnismy zaglosowac.
26-06-2006 20:37TrapperZ pewnasci Andiego opowiadanie ozywiaja moja wyobraznie i powoduje ze inaczej wspominam moje wlasne przezycia romantczno/lowieckie. Przez lata bardzo mi tego brakowalo.
Kiedys zapisalem sie do tech. lesnego a potem na wydzial lesny po to aby poznawac tajniki przyrody. Studiowalem botanike, entomologie , ecologie, gleby no i oczywiscie lowiectwo i bylem tym wszystkim do glebi zafascynowany. Na skutek emigracji jakos sie to zatracilo mimo ze mam dostep do przyrody jakej nie ma juz wiele na swiecie.
Dzialanie przyrody oparte jest na cyklicznosci, narodzinach potem smierci i wymianie materii.
Dlatego czasami wydaje sie ze przyroda nie ma duszy chociaz lepiej wierzyc ze ma poniewaz latwiej jest zyc z taka swiadomoscia.
Przyroda moze nie ma duszy ale Andy napewno ma.
Dzieki Andy za te opowiadania
24-06-2006 07:33krogulecOj Trapper przyroda duszy nie ma ? Od kiedy ? Co Ty nie słyszałeś nigdy śmiechu traw, szeptów chmur, czy zwykłego opowiadania rosochatych wierzb na rozstajach?
A Andemu jak zwykle dziękuję ... szkoda że tak cyka opowieściami ... szkoda bo gdzieś gra na tej strunie co we mnie rezonuje bardzo mocno.Dzięki Andy .Pozdrawiam ptok dziwok
23-06-2006 20:49TrapperBardzo tajemnicze opowiadanie ale nie moja sprawa wsadzac nos w nie moje sprawy. Ciekawe przemyslenia. Tak to juz jest ta przyroda skonsruowana ze wszystko co piekne staje sie w koncu substancja mineralna, tlenem, azotem, weglem.
Jaka szkoda ze przyroda nie ma duszy.
I kto to mowi? Lesnik?

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.