DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: Alej.....30-01-2008
Moskwa - Odessa

No i, w końcu, wybrałem się na wyczekiwane, jak co roku, byki. Odstrzał przeleżał w szufladzie już prawie miesiąc, gdy, po jednym nieudanym podejściu, znów mnie naszło. Znów, bo raz, gdy byki nieśmiało porykiwać zaczynały a zakontraktowany dewizowiec do nas jechał, już chciałem...
Wnet, zajeżdżając do łowczego - żeby wypisać się w książce jak należy - okazało się, że nie byłem, przynajmniej ja, przygotowany na majestatyczne: odstrzał na jelenie wstrzymany!
Na nasze - bo i Janek chciał pójść za bykiem - głupie najwyraźniej miny usłyszeliśmy, że możemy sobie, przecież, na „siedemnastkę”, na kaczki, jak kilku już dziś wcześniej kolegów, pojechać.
Na kaczki...??? Ale co nam po kaczkach gdy my chcieliśmy na byka...
Posiedzieliśmy więc chwilę pod gruszą łowczego, życząc połamania naszemu dewizowcowi co to, ze dwa tygodnie temu zapowiedziany, dziś akurat zjechał. Na proponowane wodne ptactwo, jakoś, nam się przeflancowywać nie chciało. Być może w myśl powiedzenia „idziesz na zwierza nie strzelaj do pierza” a może tylko z braku wyżła jakiego pod ręką? No, nie wiem. Dziś już nie wspomnę ale, tak czy siak, my dziś chcieliśmy na jelenie. I na nic innego!

Innym znów razem, choć całkiem niedługo po owym dewizowcu – nawiasem mówiąc ten eksperyment nam się, w kole, wyjątkowo nie udał - gdy już ochota na jelenie, wraz z ostatnim tchnieniem rykowiska, najwyraźniej nam odeszła, wybraliśmy się, z tym samym Jankiem, przedeptać przylaski za jarząbkiem. I co sie nagle okazało? Że jarząbka, do odstrzału, dopisać nam łowczy nie może! Znów, i znowu majestatycznie - jak na członka zarządu przystało - poinformowano nas o pominięciu, nieujęciu w planie - być może ze względu na ogólny brak myśliwskiego zainteresowania ale tak naprawdę nie wiadomo - pozyskania owego, występujacego u nas od zawsze, leśnego kuraka. Tym razem nawet nie mrugnęła nam powieka, gdy łowczy zakomunikował, że zawsze jest możliwość na lisa czy innego borsuka...
No ale co nam z lisa? co nam z borsuka? gdy my chcieliśmy akurat na jarząbka. Na jarząbka i... zrób nam co chcesz.
Zasiadłszy, znowu, pod coraz bardziej bliską nam gruszą - bardzo urokliwe skądinąd miejsce – ponarzekaliśmy, tym razem już dosyć wylewnie, na los, a nasze psy (a nawet suki) przywitawszy się wesoło ze znajomymi owcami, zamiast po lesie wybiegały się, w tym wełnianym towarzystwie, po jesiennych łąkach.

Całkiem niedługo po naszych jarząbkach, być może za przyczyną nadchodzącego wyżu, jakże szczerego nieba czy też, może, wiele obiecującej pełni - choć, znów, różne tu mamy teorie - zachciało nam się na dzika. No, dzik to jest to czego nam, wtedy, było trzeba...
Ustalony już kalendarz polowań zbiorowych, sam z siebie, niczego złego, jeszcze, nie zapowiadał ale jeden telefon wyjaśniał wszystko. Otóż, jak się miało okazać, nasze wszystkie dziki, w ilości całych pięciu egzemplarzy, zaplanowane i owszem są ale z ... tymczasową rezerwacją na zbiorówki. Oczywiście, że wolno nam na jelenie, kozy i drapieżniki. Wolno na kaczki, koguty nawet. Właściwie to, oprócz dzika, wolno nam na wszystko.
Tyle, że my nie chcemy na wszystko! My chcemy tylko na dzika.

Taki jakiś... nieopolowany, z mieszanymi - jak się już pewnie spodziewacie - uczuciami, pojechałem na pierwsze w sezonie, choć już późnogrudniowe bardzo bo przedświąteczne, planowane! koty. Jankowa labradorka, Zmora, wybornie je, strzelone, odnajduje i aportuje więc, jako jedyny przedstawiciel psiej familii, zameldowała się z nami na myśliwskiej zbiórce. W pełni skoncentrowana, jak to ona, tylko czekała przy nodze sygnału „na łowy” – jak my wszyscy zresztą.
Ku ogulnemu zdziwieniu, prowadzący polowanie już na wstępie zakomunikował jednak, że w planie nastąpiła drobna zmiana a stanowisko, nieobecnego akurat na dzisiejszym polowaniu, zarządu jest w tej kwestii zdecydowane i jednoznaczne: że z zającem należy poczekać na pierwszą ponowę! I nawet, niespodziewana jeszcze wczoraj, poranna gruda sprawy nie załatwiła.
Już po pierwszym lisim miocie, gdy koty spod naganki podrywały się nadzwyczaj raźno - jak chyba nigdy - całe nasze zielone towarzystwo postanowiło rozjechać się do domów. Nawet zbyt wiele nie argumentując, że lisów to my wszyscy mamy serdecznie już dosyć. A niektórzy to powyżej uszu nawet! Że my, to dziś chcemy na oczekiwane, od prawie roku (bez mała) szaraki. A nie znowu, i znowu, na lisy. I nie jest ważne, kompletnie, że do lisów to nam jeszcze dopłacają... Bo my, i tak, chcemy na zające.

Dzisiaj, gdy, jak to zwykle przed polowaniem, przysiadamy z Jankiem pod gruszą łowczego i przypominamy sobie czasem ten wyjątkowo feralny sezon, często jeszcze dostajemy gęsiej skórki. I to, zwyke, po całym ciele. A mnie, chyba już zawsze, kojarzył się on będzie z taką jedną piosenką Włodzimierza Wysockiego, której to bohater, z nieznanych mi bliżej powodów, chciał koniecznie polecieć do Odessy.
I nigdzie indziej...




29-04-2008 08:06krogulecostatecznie zawsze można jeszcze pojechać na strzelnicę ... no oczywiście jeżeli w tym dniu nie ćwiczy zarząd .... ot a ja mówiłem kiedyś przyjedź na dziki a Ty że daleko ...no a co z tego ze daleko jak i tak tylko pod gruszą posiedzieć wychodzi .
pozdrówki
07-02-2008 11:30Alej.....Janeczku, ten felieton jest jedynie przypadkową refleksją z mojego natrętnego czytelnictwa. I, wbrew pozorom (choć może się, jak dziś widzę, inaczej wydawać) nie jest o mnie. Popatrz chociażby by na "Marsowy" akapit ... ;-) Ja, często, nie pisze o sobie bo mi, akurat, jest dobrze. A już tym bardziej, że jestem w układzie. I to niezłym ...
06-02-2008 15:34janiDareczku, młody jesteś i gniewny! Działalności opozycyjnej Ci się zachciało! Czas wyrosnąć. W układ wejść, w układ, mówię dzieci! :-)
03-02-2008 19:47Alej.....Mars, bo ten akurat akapit był o Twoim kole ... ;)
A co do mojego (Kominkowego) rozkapryszenia to sie nie wypowiadam, bo sie sam ,aż tak dobrze, nie znam ... ;) Może dobrze ale nie aż tak ...
30-01-2008 20:21kominekNo Alej... nie wiedziałem, że jesteś taki rozkapryszony. Tobie się wydawało, że jak jesteś myśliwym i jest sezon w pełni i masz odstrzał to będziesz polował a tu nici. Zapomniałeś, że jest jeszcze WADZA co to jak jej nie ma na zające to się wstrzymuje odstrzał cobyście za dużo nie wybili. Pozdrawiam
30-01-2008 14:08MARSTak się zastanawiam kurde, o tych dzikach czytając... Czy my aby w jednym kole nie (nie)polujemy?

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.