Stoję nad Niemnem z Maćkiem, który tego ranka też miał głuszca na strzał. Skakał pod pieśń, ale gdy był już blisko, wychylił się zza drzewa poza szlifem i spłoszył.
Od 7 rano do późnej nocy trwała moja królewska uczta. Wspólnie przeżywaliśmy emocje: ja mówiąc i czerpiąc natchnienie z butelki Grantsa - Maciek słuchając.