Rykowisko 2002

To rykowisko nie było najlepsze. Byki ryczały anemicznie, leniwie wręcz, bez tej zażartej, wywołującej ciarki na plecach, ekstazy. Poszczególne centra rykowiska oddalone były od siebie o kilka czy kilkanaście oddziałów, powstawały na kilka dni i zanikały gwałtownie w miarę grzania się kolejnych, pojedynczych łań. Powodem takiego wyspowego rykowiska jest prowadzony od 10 lat (od czasu pożaru) nadmierny odstrzał jeleni, narzucany nam przez nadleśnictwo wbrew wynikom badań naukowych i zdrowemu rozsądkowi.
W ciągu 10 dni widziałem 7 byków, w tym tylko 3 z ambon, pozostałe 4 podchodziłem. Wszystkie podchody były skuteczne, każda sztuka rozpoznana z odległości dobrego strzału i nie spłoszona również przy wycofywaniu się z gęstych młodników, co nie jest sztuką prostą.
Wśród tych obserwowanych z ambon i tych podchodzonych było 6 mocnych, koronnych byków, nie nadających się do odstrzału selekcyjnego, w tym 2 łowne. Pierwszy łowny to ciężki dwunastak w wieku co najmniej 14 lat, drugi to mocny, regularny osiemnastak o masie wieńca około 10 kg (wysoki złoty medal) ale... może o rok za młody. Podszedłem go wieczorem i urzeczony pięknem i potęgą wieńca stałem aż do zmroku, gdy tylko białe groty koron i odnóg bojowych świeciły w ciemności. Wcześniej tego wieczora miałem na strzał młodego, czteroletniego ósmaka. Kusił mnie do strzału, paradując na 90, a potem na 60 metrów. Nie żałuję, że nie strzelałem. Dzięki temu dane mi były emocje skutecznego podchodu i niezapomniany widok ryczącego władcy kniei.