Cietrzewie po raz drugi - kwiecień 1984r.

Hasłem mojej drugiej wyprawy na cietrzewie było zwiedzanie wszystkiego co ciekawe w okolicy, a bezpośrednim tego powodem - obecność mojej żony Eli. Obaj z Mariuszem zgodziliśmy się na taki scenariusz pobytu, choć nie powiem, by nie drzemała gdzieś tęsknota za uciechami sprzed dwóch lat. I tylko na bagnach było podobnie: znowu toki były wspaniałe (opis w opowiadaniu "Kiedyś na bagnie" dostępnym na stronie: wspomnienia), znowu nic nie strzeliliśmy i znowu od siódmej rano mieliśmy czas wolny. A w okolicy jest sporo ciekawego ...

W Wąsoszy jest stary kościółek, w nim podziemia, a tam podobno mumia Rzędziana. Już wtedy nie wolno było wchodzić do podziemi, ale uprosiliśmy proboszcza i warto było! Nie jest to miejsce przygotowane do zwiedzania, widać, że od lat nikt tu nic nie zmieniał.
Jeśli zaś mowa o Trylogii - warto przeczytać ten opis zdjęcia.

Przejazd przez Dolinę Biebrzy pozostawia niezapomniane wrażenia. Po pierwsze z powodu pierwotnej, dzikiej przyrody, po drugie z powodu kocich łbów na drodze, zwłaszcza w miejscach, gdzie te łby są większe od kół malucha. W takich miejscach Ela była szczęśliwa, gdy zasnęła i wściekła, gdy budziliśmy ją, na przykład żeby pokazać lecącego właśnie orła. Nie znaczy to, że nie interesowała ją przyroda, po prostu za siedem miesięcy miał się urodzić nasz syn, a w takim stanie podobno źle się znosi dzikie wstrząsy. Wracaliśmy o wiele równiejszą, słynną Carską Drogą. Kiedyś car wymyślił sobie, że wybuduje drogę przez środek wielkich bagien. Budowa pochłonęła (a tak naprawdę to bagna pochłonęły) olbrzymie ilości materiałów, a również i ludzi, ale cel został osiągnięty. Dziś jest to jedyna na świecie tej długości droga wiodąca przez bagna. Szkoda tylko, że dziś po pierwsze zniszczono ją asfaltem, a po drugie pozwolono by pobocza obrosły drzewami. Wtedy, w roku 1984 z tej drogi można było podziwiać na rozległych bagnach pana tej krainy - łosia.

Łosie widywaliśmy wielokrotnie, był jednak taki dzień, w którym zobaczyliśmy ich 18. Zrobiliśmy wiele zdjęć (2 z nich można oglądać tutaj). Kilka łosi widzieliśmy na bagnie Ławki, jadąc Carską Drogą, ale najwięcej na Czerwonym Bagnie i w drodze przez Grzędy do wilczej czatowni. Dziś taki widok jest już niemożliwy. Po pierwsze łosi jest niestety mniej, po drugie są znacznie bardziej płochliwe, po trzecie wysokie drzewa ograniczają wgląd na bagna. Po trzykroć szkoda!

Bardzo ciekawymi ptakami, licznymi jeszcze wtedy na rozlewiskach Narwi, były bataliony. Widzieliśmy setki samczyków, bezkrwawo acz zawzięcie walczących dwójkami bądź grupowo. Każdy z nich ma na szyi kryzę z różnokolorowych piór, przy czym nie spotkano dotąd osobników tak samo ubarwionych. Kiedyś wyznaczono milion dolarów nagrody dla tego, kto dostarczy dwa jednakowe bataliony. Okazało się to tragiczne w skutkach, znaleźli się bowiem mordercy, którzy wytruli wiele tysięcy hektarów bagien, niszcząc na nich wszelkie żywe stworzenia. Na szczęście, gdy ta wiadomość obiegła świat, nagrodę anulowano. Jednak, ani we wspomniany barbarzyński sposób, ani drogą etycznych polowań, dwóch jednakowych batalionów nie zdobyto.