Hawaje, USA - kwiecień 2015 - wyprawa Krzyśka C.




Relacja Krzyśka: 
Jeleń axis (czytal) to kolejny przedstawiciel jeleniowatych, który znalazł się na liście pożądanych przeze mnie trofeów. Kiedyś mój przyjaciel Maciek natchnął mnie ideą podjęcia próby skompletowania wszystkich trofeów jeleniowatych świata. Zadanie to trudne i chyba niewykonalne, ale próbuję...
Axis/czytal to jeleń azjatycki, o wadze i wyglądzie tuszy podobnej do daniela. Charakterystyczną i unikalną cechą tego gatunku jest to, że okres godów u tego gatunku trwa cały rok i w jednej chmarze byków można spotkać i gomółę, byka w scypule i byka w pełni gotowego do godów. Jego poroże to zwykle, tak jak i u jelenia rusa, forma szóstaka, rzadziej 8-maka nieregularnego.
Na Hawaje został sprowadzony w 1860 r. jako prezent Hong Kongu dla króla Kamehameha V. Trafił tutaj na wspaniałe warunki rozwoju i całkowity brak drapieżników - w Azji jest głównym pokarmem tygrysów, a na Hawajach ich nie ma... Olbrzymia dynamika wzrostu jego populacji wymusiła wręcz jej regulację w drodze polowań.
Sposób polowania, w zależności od miejsca, to podchód lub tzw. "spot and stalk" czyli znajdź i podejdź. Mnie i mojemu przyjacielowi przypadło polować w niezwykle urokliwym, ale i trudnym, górzystym terenie. Zbocza wygasłych wulkanów, strome i skaliste, poprzecinane głębokimi i pokrytymi bardzo bogatą szatą roślinną doliny wymusiły wybór drugiej metody, gdyż podchód w dolinach nie wchodził w ogóle w rachubę. Wędrowaliśmy, zatem, po pokrytych karłowatą roślinnością stokach górskich, skacząc jak kozice po skalnych półkach i co jakiś czas odpoczywaliśmy obserwując zbocza dolin, licząc na zlokalizowanie dobrego byka. Wyspa Molokai ma tę wadę, że tydzień składa się z dwóch pór: deszczowej i suchej... nam przypadło polowanie w porze deszczowej. Wiało niemiłosiernie i zacinało ostro ciepłym, choć nie zawsze, deszczem. Siedzenie w takich warunkach nie należy do przyjemności i nie muszę o tym nikogo przekonywać. Co zrobić...
Pierwszego i drugiego dnia widziałem kilka byków, lecz zdaniem podprowadzającego ich wieńce nie przekraczały 27-28 cali, tj. ok. 71 cm. Naszym celem (bo Earl - podprowadzający i właściciel części terenu, na którym polujemy - dba o prestiż swojego łowiska) jest trofeum powyżej 30 cali, więc szukamy dalej i posuwamy się z każdym podchodem wyżej i wyżej. W ostatni wieczór Earl zabiera mnie w stronę spadającego ze szczytu góry wodospadu, teren, gdzie nie polował od 4 lat z uwagi na trudność podejścia i dalekie strzały przy wiejących w poprzek dolin silnych wiatrach. W drodze na szczyt, jeszcze w dolinie, ugryzła mnie dzika pszczoła, co wywołało przerażenie u Earla i chce zawracać, wypytując mnie czy nie mam uczulenia i nie do końca uspokajają go moje zapewnienia, że wszystko jest ok... Idziemy jednak dalej, bo to ostatni wieczór polowania. Na szczęście, poza zaczerwienieniem, ramię nawet mi nie puchnie. Zwykle gorzej reaguję na ukąszenia naszych pszczół...
Zaczynamy podchód, skały, skały i jeszcze raz skały, ostre powulkaniczne o niezbyt przyjemnej w dotyku strukturze. Ręce i nogi mam trochę pokaleczone, ale cóż, takie polowanie. Po godzinie siadamy na zboczu doliny, ukryci pod karłowatą akcją i obserwujemy przez lornetkę przeciwległe zbocze. W pewnym momencie Earl widzi dobrego byka, który schodzi w dół za łanią, ale po kilku sekundach znika w gęstwinie. Siedzimy jeszcze chwilę i idziemy dalej. Po kolejnej godzinie, już bardzo wysoko, znowu widzimy, tym razem, dwa byki. Jeden jest dobry i rozkładam pastorał. Earl mierzy odległość, a ja nie umiem już zlokalizować widzianego przed sekundami byka. Szukam w lornetce i w końcu widzę... Zadziwiające jak ceglasta suknia, upstrzona dziesiątkami białych cętek, zlewa się z otoczeniem.
- 265 yardów, poczekaj, niech przestanie wiać i strzelaj... słyszę głos Earla i mierząc na wysoką łopatkę czekam, aż byk stanie... Ułamek sekundy, wiatr cichnie i ściągam spust... mijają ułamki sekund i w końcu słyszę uderzenie kuli i byk wali się w ogniu... Jest mój, myślę odbierając gratulacje od Earla... ale byk się rusza; przez lornetkę, za skałą widzę grzbiet byka i jego podniesioną głowę. Strzelaj jeszcze raz! Ale jak?! Widać tylko mały kawałek tuszy i zaczyna się robić ciemno... Musimy go znaleźć, dzisiaj!!! Nie strzelam i decydujemy iść po niego. Idziemy ponad godzinę (!) i nie bez trudu znajdujemy byka, który jeszcze żyje... widać ślad po kuli w kalibrze .300 Win. Magnum na łopatce, a byk żyje choć minęło tyle czasu!!! Nie mamy broni, bo zejście w dolinę i podejście do byka wymagało niemal alpinistycznych umiejętności. Czekamy, w końcu byk opuszcza łeb... Dochodzą do nas drugi podprowadzający i Nate, syn mojego przyjaciela i towarzysza łowów i zaczynamy pracę: skórowanie i dzielenie mięsa; zabieramy skórę na medalion, mięso i trofeum i ruszamy w dół, wyschniętym korytem rzeki. Wędrówka w ciemności, w gąszczu kolczastych drzew i krzewów, po śliskich głazach jest trudna, niebezpieczna i trwa 2,5 godziny... Gdy docieramy na dół jest późna noc. Powrót do kwatery zajmuje nam już tylko pół godziny, wypijamy butelczynę, prysznic i zmordowani zasypiamy... Ja śpię spokojnie, mam to, po co przyjechałem: niezwykłe górskie polowanie w przepięknej scenerii i byka jelenia axis.

Molokai, 22.05.2015
Hawaje, USA