Rodzinna wyprawa nad Biebrzę - 1÷5.05.2019.

Podobnie jak dwa lata temu mieszkaliśmy w Gospodarstwie Agroturystycznym "U Ani", ale tym razem w oddzielnym domku i podobnie jak wtedy, dzięki wspaniałemu i obfitemu jedzeniu, w ciągu 5 dni przytyłem 2,5 kg. Tego roku dużo opowiadałem rodzinie o przygodach, które tu kiedyś przeżyłem. Niech szkicem tych wspomnień będzie opowiadanie, mapka i słonka.
Natomiast idąc na wieżę, z której 2 lata temu widzieliśmy 17 łosi, spotkaliśmy degeneratów z hałastrą gówniarzy, których wrzaski przegoniły z bagien wszystko. Jak w roku 2001. 
Bataliony w tym roku zaczęły tokować już w marcu, więc gdy przyjechaliśmy, już przestały. Widzieliśmy ich setki, ale bez pięknych napuszonych kryz. Nic nie wskazywało, by jeszcze zaczęły tokować, a jednak zaczęły dzień po naszym wyjeździe. Co za pech! Zaczęły tokować, bo przestał wiać porwisty wiatr i zrobiło się cieplej. No cóż, może następnym razem... 
Ten brak toków nie zepsuł jednak doskonałego nastroju, jaki towarzyszył nam podczas całej wyprawy. Widzieliśmy łosia (z daleka), łanię jelenia (też z daleka i nie wszyscy), sarny, lisy i niezliczone ilości ptactwa. Bogactwa przeżyć dopełniły wspaniałe rozlewiska Biebrzy i Narwi oraz urokliwe oczka bagien. Wrócimy tu jeszcze nie raz.